Ultramaraton nieopodal Kuala Lumpur

Bierzemy bezpośredni lot z Banda Aceh na Sumatrze do Kuala Lumpur w Malezji.
Czas idealnie pasuje. Mamy kilka dni na pobyt w Kuala Lumpur przed zawodami z serii Semenyih 100 Ultratrail Marathon. To lokalna impreza biegowa rozgrywana na dwóch dystansach o długości 25 km i 50 km do wyboru.



Kuala Lumpur, tak jak większość największych metropolii świata, jest miastem kontrastów.
Co ciekawe, miasto to jest niezwykłym połączeniem trzech różnych kultur, które wydają się całkiem dobrze współgrać. W praktycznie równych proporcjach zobaczymy tu wpływy dziedzictwa malezyjskiego, chińskiego i hinduskiego.




Istnieje wiele podobieństw między Kuala Lumpur a Singapurem. To nie tylko duże miasta i międzynarodowe metropolie z przedstawicielstwami wielu zagranicznych firm. Chodzi również o krajobraz miasta, architekturę i takie drobne szczegóły, jak canopy walk (obecnie zamknięty w KL), który ma swój prawie identyczny odpowiednik w Singapurze. To drobiazgi, które mogą sprawiać wrażenie, że miasta zostały zaplanowane przez tę samą osobę.

Widzieliśmy nawet naprawdę długiego węża w środku publicznego parku! Żałuję, że nie miałem wtedy pod ręką aparatu. Ela prawie na niego nadepnęła!

Z pewnością wrócimy do Kuala Lumpur po naszych zawodach. Na razie zamawiamy GRAB’a (lokalnego Ubera), który zabierze nas do kurortu Semenyih Ecoventure, miejsca, w którym odbywa się nasz bieg.




W chwili, gdy dowiedziałem się o beczkach, w których możesz spać, wiedziałem, że jest to coś, czego musimy spróbować.
W środku nie ma co prawda miejsca, aby oprzeć plecak o ścianę, ale pomysł jest ciekawy i przytulny. Fajna alternatywa dla namiotu czy też zwykłego pokoju hotelowego.

Zanim kładziemy się jeszcze spać, przybywa wielu lokalnych biegaczy. Wszyscy wydają się być profesjonalistami. Ubrani w nową modną odzież i z najwyższej klasy sprzętem sportowym, sprawiają wrażenie, że poziom zawodów będzie dość wysoki.
Nawet nie zabierając w podróż plecaka do biegania, bidonu czy żadnego innego pojemnika na wodę, sprzętowo trochę odstajemy. Pozostaje chwycić 1,5 litrową butelkę z wodą w rękę i pojawić się na linii startu.

Startuję na dystansie 50km (start o świcie o 6:30 rano). Ela pobiegnie 25 km kilka godzin później.


W pewnym momencie znaczniki trasy znikają i nikt nie ma pojęcia, dokąd dalej biec. Mam wrażenie, że wszyscy pozostali zawodnicy już znaleźli swoją drogę i prawdopodobnie znajduję się na jednej z pozycji końcowych. Postanawiam się jednak nie poddawać, aby chociaż dobiec do mety.

Jakoś docieramy do drugiego punktu kontrolnego i stamtąd szlak jest ponownie dobrze oznakowany. W trzecim punkcie kontrolnym pytam sędziów, jaka jest moja pozycja, ku mojemu zdziwieniu awansowałem do pierwszej piątki!
Pozytywne nastawienie natychmiast dodaje siły. Staram się nie tracić pozycji i biegnę ile mocy w nogach przez las w kierunku linii mety. Trasa jest dość łatwa, prowadzi przez drobne wzniesienia, pagórki i raczej w zakrytym terenie wśród drzew. Główną trudnością jest prawdopodobnie upał i parująca wilgotność w tropikach.

Trzecie miejsce w Semenyih Series 50k jest dużą niespodzianką.



Pierwszy raz usłyszałem o Petronas Towers jako nastolatek. Od momentu wzniesienia budynków myślałem o ich zobaczeniu pewnego dnia.
Dotarcie tu zajęło mi to dużo więcej lat, niż początkowo zakładałem, ale nawet wiedząc, że wieże nie są już najwyższymi budynkami na świecie, jest to nadal jest to niepowtarzalne miejsce i cud architektury do zobaczenia.

Budynki mają wysokość 451 metrów, które podzielono na 88 pięter. Koszt budowy wyniósł 1,6 miliarda dolarów. Imponujące jest to, że w każdym z budynków zainstalowano 38 wind, które zaliczają się do najszybszych na świecie.
Budynki pozostają najwyższymi na świecie bliźniaczymi wieżami.




Mamy szczęście spędzić jeden z ostatnich wieczorów ze starymi przyjaciółmi z Kuala Lumpur (spotkaliśmy się kilka lat temu w Tajlandii), którzy zabierają nas do najbardziej tętniących życiem dzielnic z jedzeniem ulicznym.
Jedzenie w Jalan Alor w dzielnicy Bukit Bintang w Kuala Lumpur jest po prostu świetne. Nie spojlerując zabawy, po prostu spróbuj wszystkiego, co oferują uliczni sprzedawcy, a w chwilach zwątpienia zapytaj localesów lub przynajmniej zobacz, jak ruchliwe i popularne są niektóre miejsca. To raj dla street food’owych maniaków ;-)