Przepraszam, którędy do Paryża?
To łatwe pytanie i prosta odpowiedź. Jadąc przez Francję nie trzeba mieć mapy, stolica jakimś dziwnym trafem zawsze będzie po drodze.
W Beauvais pod Paryżem zbliża się wesele mojego przyjaciela, więc najbliższe dni postanawiam spędzić w okolicy. Swoją drogą, to ładne miasteczko, w sąsiedztwie którego znajduje się duży park rekreacyjny, kilka jezior, ciekawe ścieżki do pobiegania a nawet potok do orzeźwiającej kąpieli po wieczornej przebieżce.
Postanwiam wyruszyć do Paryża na tak zwanego day-tripa. Aby uniknąć stresu wielkiego miasta, zostawiam busa w Persan – kilkadziesiąt kilometrów na północ. Planuję wrócić na noc, ale jak wiadomo – wszystko może się wydarzyć, więc zakładam też inne scenariusze.
Pociąg dojeżdża do stacji Gare du Nord, skąd łatwo złapać metro pod wieżę Eiffela – to podobno taka dość znana atrakcja turystyczna, przynajmniej tak słyszałem…
Dziś, 3 lipca 2015, jak się później okaże, w Paryżu zostanie odnotowany najgorętszy dzień od 1947 roku. Wspaniale się składa, pogoda w sam raz na zwiedzanie.
Spotykam jedną panią, która oferuje mi podwózkę swoją rowerową dorożką, ale wygląda na dość sfatygowaną, więc oszczędzę jej trudu.
Ku memu rozczarowaniu dowiaduję się, że nie ma możliwości wbiegnięcia na szczyt wieży, a jest to możliwe tylko do 1/3 wysokości. Wychodzi na to, że muszę poczekać z porządnymi przewyższeniami do Chamonix. Nie jestem wielkim zwolennikiem używania wind, a to, że w tym skwarze około miliona turystów czeka na swoją kolej też nie dodaje motywacji do wjechania na wieżę.
Spotykam się z Apolline, dawną znajomą. Okazuje się, że sama, jako rodowita Paryżanka nigdy nie była na wieży Eiffela, podobnie jak prawie wszyscy jej znajomi. No tak, skoro coś ma się na co dzień, po co to zwiedzać?
W zamian proponuje mi poznanie Paryża widzianego jej oczyma. Przemieszczamy się do północno wschodniej części miasta. Spacerujemy wzdłuż Canal de l’Ourcq robiąc przerwę na lunch i piwo. Wzdłuż kanału raz po raz płynie łódka. Każda z nich musi przeprawić się przez szereg śluz i zapór, a proces ten tworzy ciekawe widowisko.
Canal de l’Ourcq łączy się z Sekwaną za pomocą długiego na 4.5 km Canal Saint-Martin, który chowa się pod ziemie przy Place de la République. To idealny plac, aby spokojnie usiąść, napić się piwa i obserwować toczące się życie wokół.
Zahaczamy też jedno niepozorne miejsce, wyglądające jak zwykły dom z zewnątrz…
…podobnie jak wewnątrz! A tak naprawdę to oryginalny pomysł na urządzenie baru. Dzięki temu, można ze znajomymi umówić się na piwo w łazience lub napić się rosé w ciekawie ułożonej kuchni.
Pod wieczór odwiedzam Camille, kumpla, z którym kiedyś podróżowałem po Peru. Uwielbiam takie spotkania po latach. Trafiam na superwypasioną kolację z jego współlokatorami do gigantycznego apartamentu z rozległym patio. Ostatnio przypadkiem odnaleźli tutaj wino z 1979 roku. Mimo kwaśnego smaku, podajemy się za znawców i sommelierów, dopijamy wino i ruszamy na rowerach przez całe miasto w imprezową część bulwaru nad Sekwaną.
Wygląda to jak 5km nabrzeża przemienione w wielką fiestę na otwartym powietrzu. Po imprezie czeka nas jeszcze naprawdę szalona przejażdżka w środku nocy i do tego pod górę. Wracamy do domu, Cammille zabiera gitarę i trafiamy do położonego tuż obok parku Parc des Buttes-Chaumont, gdzie rozkładamy się na trawie i razem z innymi miłośnikami afterków kontynuujemy wieczór dopóki wszyscy, z gitarzystą włącznie, nie mają dosyć.
Po takiej nocy ciężko się zebrać na wesele, ale jak tylko docieram do Beauvais pojawiają się nowe siły. Wesele polsko-francuskie wypada znakomicie – chyba za sprawą ciekawego połączenia tradycji obu krajów.
Kolejnego dnia udaje mi się wyruszyć na południe. Po drodze nocuję w Troyes. Budzę się i niczym łosoś instynktownie podążający swoimi drogami, w głowie mam zakodowany jeden kierunek: Alpy. I oby do Chamonix też udało trafić się bez mapy :-)