Nieznana Abisynia

Na rzadziej uczęszczanych szlakach łatwo wzbudzić zainteresowanie
Wstaję dokładnie o świcie. Logicznie myśląc, to początek dnia. Europejczyk powiedziałby, że jest szósta, a w praktyce to godzina zerowa czasu etiopskiego. Pojęcie czasu, do jakiego się przyzwyczailiśmy bywa niekiedy mylne. Co oznacza termin "wczoraj o czwartej w nocy", gdy powiemy to rano, a co będzie oznaczać wieczorem tego samego dnia? Kiedy kończy się jeden dzień, a zaczyna kolejny, skoro dla wielu z nas północ wcale nie oznacza zmiany kategorii myślenia z soboty na niedzielę? Etiopskie pojęcie czasu jest dla mnie praktyczną nowością, podobnie jak inne elementy tej unikalnej kultury.
To słońce wyznacza początek dnia i moment, w którym wstajesz o poranku. Godzina dziesiąta (czasu europejskiego) dla Etiopczyka nie niesie żadnej informacji. W rzeczywistości jest godzina czwarta, co dla Etiopczyka oznacza, że od czterech godzin jest jasno, przypuszczalnie również od czterech godzin jest na nogach i ma jeszcze dwadzieścia kolejnych godzin na pracę, jedzenie, relaks i sen, nim rozpocznie się kolejny dzień. To przecież logiczne i praktyczne.
Każdy rok składa się z 13 miesięcy, przy czym pierwsze dwanaście ma dokładnie 30 dni, a ostatni, "wyrównawczy", dodatkowe sześć lub siedem dni. Łatwo zauważyć, że rok ma średnio 2 dni więcej. Czas płynie wolniej, a na przestrzeni ponad tysiąca lat uzyskujemy solidny zapas czasu. W Etiopii zaledwie trzy lata temu świętowano nowe milenium.

Biblijna postać na oślim zaprzęgu
Pismo etiopskie to alfabet sylabowy, składa się z symboli dla niewtajemniczonego obserwatora w żadnym stopniu nie zrozumiałych. Poza oficjalnym językiem amharyckim występuje jeszcze drugi język, Oromo, mający podobną popularność, a obok nich kilkadziesiąt pobocznych języków i dialektów mówionych przez ponad 1/3 etiopskiej populacji. Żywą tradycję i kulturę jestem w stanie zaobserwować na każdym kroku.
Wystarczy tylko wejść do restauracji, aby się przekonać, że nawet kuchnia etiopska jest niepodobna do żadnej innej spotykanej na świecie. Etiopia zdecydowanie wyróżnia się na tle innych afrykańskich krajów. Według wierzeń biblijnych to kraj, w którym znajdował się Eden, raj na ziemi.
Zacznijmy od początku.
Ograniczony przepływ informacji w dziejach świata w naturalny sposób wymusił konieczność równoległego rozwoju odrębnych cywilizacji. Wiele z tych unikatowych kultur zostało zniszczonych przez naszych przodków, Europejczyków. Początkowo za pomocą przemocy i niewolnictwa, z czasem przez dobrowolny wyzysk kapitalizmu. Etiopia jest jedynym krajem afrykańskim, który nigdy nie został skolonizowany. Próbowali Włosi, ale na szczęście nigdy im się to nie udało. Oznacza to, że etiopska cywilizacja mogła przez wiele lat w niezakłócony sposób rozwijać się równolegle w stosunku do świata zachodniego.
I to właśnie dlatego uwielbiam Etiopię. Uwielbiam za to, że nie dogadam się tu ani po francusku, ani po włosku, a na moim talerzu zamiast pizzy, czy hamburgera znajduje się kwaśny naleśnik kuanta firfir z surową jagnięciną w ostrym sosie gulaszowym.
[eazyest_folder folder=”2010/ethiopia”]