Lizbona


Wielcy odkrywcy wyruszali stąd w dziewicze, pełne romantyzmu podróże

Podziwiam teatralny spektakl zachodzącego, subtelnie zakrytego chmurami słońca. Uwolnione na wietrze żaglówki, wypływający na ocean statek pasażerski i kilka brodzących wokół kutrów rybackich rzucają długie pomarszczone cienie na taflę rzeki.

Na pierwszym planie plasuje się pomnik Padrão dos Descobrimentos przedstawiający sylwetki zasłużonych Portugalczyków z epoki wielkich odkryć XV i XVI wieku.  Lokalizacja pomnika nie jest przypadkowa.

Port Belém to miejsce, z którego odpłynęło wiele statków w nieznane, dziewicze i pełne romantyzmu podróże. Stąd wyruszyli Vasco da Gamma, odkrywca drogi morskiej do Indii; Ferdinand Magellan, pierwszy człowiek, któremu udało się opłynąć świat; Pedro Álvares Cabral, odkrywca Brazylii; Bartolomeu Dias, który opłynął Przylądek Dobrej Nadziei oraz wielu innych żeglarzy, odkrywców i naukowców, łącznie 33 osobistości odgrywające istotną rolę w historii Portugalii.


Bileciki do kontroli

Do Lizbony prowadzi most 25 kwietnia. Część wisząca mostu ma imponującą rozpiętość 2280 metrów. To wynik gwarantujący drugie miejsce w tej kategorii w Europie.

Zwiedzam na longboardzie nabrzeże Belém i Bom Sucesso nad rzeką Tag (port. Tejo). Przy wieży Torre de Belém pozytywną niespodzianką jest idealnie gładka nawierzchnia z mozaiką Róży Wiatrów, która niesie przyjemny dla ucha szum kółek spod longboarda.

Historyczna część Lizbony przepełniona jest zagnieżdżonymi w labirynt wąskimi uliczkami. Dodam, że orientacja po nazwach ulic spełznie na niczym, gdyż zmieniają się one co osiem kroków. Ważny jest tylko kierunek, w którym podążasz.


Wąskie, zaniedbane uliczki w Lizbonie

Lizbona to zaniedbane miasto i dzięki temu ma swój urok. Tworzą go świeżo wyprane ubrania wywieszone na sznurkach za oknami, a także szerokie na długość ramienia kręte przejścia i zakamarki. Ulice z oknami pozbawionymi szyb, obdrapanymi murami i w wielu miejscach brakującymi kafelkami na ścianie to standard. W odpowiedzi na ograniczoną ilość przestrzeni, wyjścia z niektórych mieszkań prowadzą prosto z salonu na zatłoczoną ulicę.

Życie miasta toczy się w knajpkach i pastelarias. Pastelaria to lokal na pograniczu cukierni i kawiarni. Miejsca te znajdują się wszędzie i każde ma specyficzny klimat ograniczony wyłącznie kreatywnością właścicieli.

W tak ciasnym i pokręconym mieście, wbrew pozorom dobrze działa komunikacja miejska. Kilkudziesięcioletnie malutkie tramwaje to wizytówka stolicy Portugalii. Spacerując po Lizbonie na każdym kroku dostrzeżemy zgrabne żółte wagoniki wspinające się i zjeżdżające ze stromych ulic.


Niskie zabudowania w historycznej części Lizbony

W Portugalii nie ma kultury pracy. Względne zacofanie kraju ciągnie za sobą same korzyści. Mieszkańcy są wypoczęci, pogodni i uśmiechnięci, dalecy od stresu i marnowania dobra najcenniejszego, czasu. Musimy się nauczyć, że w lokalnej restauracji zjemy tylko w określonych godzinach. Kucharzowi przecież też należy się sjesta.

Na punkcie widokowym Miradouro do Luzia rozpoczyna się koncert. Uliczni artyści grają na bębenach, perkusji i odmianie gitary elektrycznej bez pudła rezonansowego.

Marsz po Lizbonie wymaga energii, cierpliwości i wysiłku. Strome uliczki, czyli podejścia i zejścia, prowadzą do szukanego celu, częściej jednak do ślepych zaułków.


Trawmaje, których pełno na ulicach Lizbony

Z pochmurnego nieba spada kilka kropli deszczu, powstaje mała mżawka, która stopniowo przemienia się w nieopamiętaną ulewę. Pogoda w listopadzie bywa kapryśna. Na szczęście za rogiem znajduje się pastelaria, w której serwują Galão.

listopad 2009