Doświadczenia
Gdzie czosnek rośnie (Kalaw & jezioro Inle)
Do Kalaw dojedziemy dwupiętrowym pickup’em. W sumie to zwykły pickup, z tą różnicą, że ludzie siedzą na dachu. Z ciekawostek kulturowych, tutejsze kobiety nie powinny siadać na dachu, bo to „nie stosowne”. Samochód cały czas się przegrzewa, ale sytuacja jest pod kontrolą, póki regularnie dolewamy wody. To ciasna i wyboista podróż pełna cierpień, ale czego…
Czytaj więcejJaskinie wapienne w okolicach Hpa-an (Myanmar)
Kolejny wyjątkowo gorący poranek. Człowiek zalewa się potem od samej czynności jedzenia śniadania o 7.30 rano. Ten dzień przeznaczamy na zwiedzanie okolic Hpa-an na naszych wydających z siebie ostatnie tchnienia skuterach. To odludne tereny, pełne wapiennych gór i jaskiń. Łatwo się zgubić w gąszczu tras dojazdowych, ale równie łatwo znaleźć pomocnych localesów. Nawet 3-letnia dziewczynka…
Czytaj więcejMawlamyine i wyspa Ogrów
W Mawlamyine udaje nam się wynająć pokój już od szóstej rano. Trochę niestandardowo, jednak w Breeze Guest House jest to możliwe. Bierzemy się za zwiedzanie okolicy na skuterach. Codzienne życie mieszkańców miasta koncentruje się wokół targowiska pełnego drobnych stoisk usługowych, rodzinnych restauracji i sprzedawców mniej lub bardziej potrzebnych produktów. Z północy na południe przez kilka…
Czytaj więcejJak przedostać się do Myanmaru?
Przedostanie się drogą lądową do Myanmaru, czyli dawnej Birmy, chodziło mi po głowie od pierwszej podróży po Azji Płd. Wschodniej. Granice lądowe zaczęto dopiero otwierać w ciągu ostatnich kilku lat, a południowa część kraju pozostawała w znacznej izolacji od świata aż do sierpnia 2013 roku. Dziś możemy „łatwo” przedostać się z Kanchanaburi w Tajlandii do…
Czytaj więcejSerbia, Dunaj i rowery
Ruszamy na południe. Eurovelo 6 to szlak prowadzący od atlantyckiego wybrzeża we Francji do Morza Czarnego zgodnie z biegiem Dunaju. Naszym celem będzie pokonanie serbskiego odcinka tej trasy, potocznie zwanej EV6. Startujemy z węgierskiej miejscowości Baja. Upraszczamy logistykę najzwyczajniej zostawiając samochód na placu przy hotelu Duna i wsiadamy na rowery. Pierwszy odcinek prowadzi przez…
Czytaj więcejNad kenijskim wybrzeżem Oceanu Indyjskiego
W końcu Ocean Indyjski Dwa tysiące kilometrów łączące Jezioro Wiktorii z Oceanem Indyjskim pokonaliśmy na rowerach kilka dni przed planowanym przybyciem. Wykorzystujemy ten czas jeżdżąc po okolicy Diani Beach, kąpiąc się, nurkując i oglądając wschody słońca nad oceanem. Diani Beach Jednego dnnia odwiedzamy Raptile Center, hodowlę gadów i płazów prowadzoną przez Steve’a. Pokazuje nam niektóre…
Czytaj więcejKenijski busz, rowery i słonie
Życie nie jest łatwe na Taita Hills Robi się coraz goręcej. Oddaliśmy już kolejne 1000 metrów wysokości i pod koniec dnia znajdujemy się zaledwie na 750 metrach n.p.m. Przed nami Tsavo National Park West, znany potocznie jako Park Ludojadów. Zgodnie z sugestią Richarda Trillo, nieocenienie pomocnego podróżnika i autora przewodnika The Rough Guide to Kenya,…
Czytaj więcejKoza w masajskiej wiosce
Kenijska strona Mt. Kilimanjaro Policjanci na przydrożnym posterunku zapewniają, że w tej porze roku wzdłuż drogi C102 prowadzącej w stronę Kilimandżaro nie powinniśmy natrafić na niebezpieczne zwierzęta. Co kilka kilometrów dostrzegamy porozrzucane maleńkie wioski z mieszkańcami trudniącymi się hodowlą bydła. To koniec pory suchej, więc napotykamy wyschnięte koryta rzek, puste jeziora i stawy, na dnie…
Czytaj więcejWielki Rów Afrykański
Dyrektor szkoły i jego „pulpit” Nowo wybudowana droga asfaltowa ciągnie się góra-dół-góra-dół przez kolejne 40 kilometrów od miejscowości Narok. W końcu zjeżdżamy na glinianą nawierzchnię. Na jednym z targowisk zaopatrujemy się w pieczoną kukurydzę, mango i banany. W dół i pod górę, w dół i pod górę…. Spotkanie w szkole podstawowej Po kolejnej godzinie jazdy…
Czytaj więcejRowerem przez ziemię Masajów
Krótka przerwa w wiosce Z każdym dniem uczymy się i poznajemy coraz więcej zachowań afrykańskich zwierząt. Przemierzamy ziemię Masajów i przez znakomitą większość czasu jest to totalne odludzie. Obserwując otoczenie widzę tylko uciekające antylopy, czające się w oddali w guźce, zebry odpoczywające w cieniu drzewa i dumnie spoglądające na nas żyrafy, których sylwetki nie sposób…
Czytaj więcejMasai Mara, zwierzęta bez granic
Afryka, którą zawsze chciałem zobaczyć O godzinie 6:30 pojawia się różowa poświata na horyzoncie. Mieszkańcy ostatnio odwiedzanych wiosek zapewniali nas, że podążając rowerami na południe spotkamy wiele dzikich zwierząt. Słuchamy z niedowierzaniem, ale oni wciąż powtarzają, yes, zebras, giraffes, too many, too many,… Signe się uśmiecha i retorycznie mnie pyta: ciekawe czy żyraf i zebr…
Czytaj więcejKenijskie Plantacje
Samotne drzewo wśród herbaty Wśród trzciny cukrowej Nasza rozklekotana, pełna kurzu droga przecina gigantyczne plantacje trzciny cukrowej. Ruch jest znikomy, ale późniejszym popołudniem pojawiają się traktory obładowane trzciną cukrową. Po ciężkich godzinach pracy w słońcu pracownicy zwożą żniwa do jednej z kilku cukrowni w tej okolicy. Odnajdujemy prywatną, bogato urządzoną i wystawną posesję przy Makutano…
Czytaj więcejKenia zachodnia i plemię Teso
Dom w wiosce Chamasiri Przejście graniczne w Lwakhakha, mimo że nie istnieje na wielu mapach, to jak afrykańskie warunki przebiega bezproblemowo. Opuszczając zamęt przygraniczny szybko okazuje się, że prowincja Western to ziemia przyjaznych i uśmiechniętych ludzi z plemienia Teso. Pedałujemy kolejne kilkanaście kilometrów i dojeżdżamy do wioski Chamasiri, w której poznajemy rodzinę Emoit. To pokaźna…
Czytaj więcejRowerem u źródeł Nilu w Ugandzie
Pedałując w Mabira Forest Reserve Droga wyjazdowa z Kampali okazuje się nie najgorsza, więc pierwsze 65 kilometrów do Mabira Forest Reserve przejeżdżamy bardzo sprawnie. Po drodze przypomina mi się, aby kupić tabletki na malarię. W przypadkowej wiosce aptekarz proponuje mi 20 małych zielonych pastylek (przypominających Skittles) w cenie 2 euro na 3 tygodnie podróży. Jak…
Czytaj więcejRolex na początek dnia w Ugandzie
Pakujemy się o 6:30, przed świtem, który w Ugandzie nastaje dopiero o 7.00. Jeszcze w półmroku słychać głosy dobiegające ze stoisk z ulicznymi przekąskami. W powietrzu unosi się zapach pieczonych chapati, placków z mąki kukurydzianej. Na jednym ze stoisk na drewnianej tabliczce sprzedawca wyrysował kredą „ROLEX 1900 Ush”. Okazuje się, że realna jest możliwość kupna…
Czytaj więcejŚniadanie w mieście Siedmiu Wzgórz
Od pierwszych chwil analizuję miliony anonimowych świateł nie kończących się na horyzoncie. Zabudowania miejskie sięgają bezkresnej przestrzeni po obu brzegach Cieśniny Bosfor łączącej Półwysep Bałkański z Azją Mniejszą. Stambuł zyskuje w ten sposób status jedynego miasta na świecie położonego na dwóch kontynentach. Maşallah! To nie stolica Turcji, ale jej największe miasto. Ponad 14 milionów mieszkańców…
Czytaj więcejWschodnia strona Kuby
Przyjeżdżamy do Santiago de Cuba. Okolice wyglądają, jakby przeszedł tędy huragan. No właśnie, bo przeszedł! Połamane drzewa i powyrywane dachy to obecny krajobraz na przedmieściach drugiego największego miasta na wyspie. Aby zapobiec epidemii cholery, przed każdym lokalem przeprowadzana jest potrójna dezynfekcja rąk roztworem chloru, nie sprzedaje się refresco (napojów z saturatorów) ani lodów. Ale przecież…
Czytaj więcejMechanik w dżungli i kubańscy kowboje
Nocujemy w namiocie nad skalnym wybrzeżem. O poranku dostrzegam kilka osób z płetwami i maską do nurkowania. To łowcy langust. Pomysł na nietypowe śniadanie pojawia się sam. Dojeżdżając do pobliskiego miasteczka w jednej z knajp zagadujemy kucharza. To uczynny człowiek, z chęcią przygotowuje nam langusty wedle swojego improwizowanego przepisu. Tego dnia mój rower psuje się…
Czytaj więcejDziwne zjawiska na Kubie
Klasyka gatunku Jednym z popularniejszych dań na Kubie jest pan con hamburguesa, czyli hamburger. Z reguły podgrzewany jest w całości na opiekaczu w taki sposób, że mięso jest zawsze zimne, prawie jak z lodówki. Tak się składa, że obsługa w firmach państwowych (czyli prawie wszystkich) jest maksymalnie spowolniona i rzadko kiedy wysokiej jakości. Chillout…
Czytaj więcejKuba, jak to możliwe?
Odnajdujemy miasteczko Hershey, a tutaj poznajemy panią Ulę, Polkę od 30 lat żyjącą na Kubie. W Polsce w latach siedemdziesiątych przebywało wielu kubańskich studentów, którym, wbrew regulaminowi studiów, zdarzało się nawiązywać znajomości z polskimi dziewczynami. Pewnego razu pani Ula poznała Kubańczyka i zapewne nie jako jedyna Polka w tym czasie, zakochała się. Po pewnym czasie…
Czytaj więcejCubanacan, wyspa której nie znacie
Wymieniam dwieście euro na peso cubano i dostaję dwa potężne pliki pieniędzy, ważące pewnie ponad kilo. W mojej głowie pojawia się myśl: czy uda mi się to wydać przez najbliższy miesiąc? Dwie waluty obiegowe i absurdalne rozbieżności cenowe to tylko jedna z wielu ciekawostek czekających na przybyszy chcących poznać realia życia na Kubie. Wymienię później…
Czytaj więcejGdzieś na Korsyce
Kolory Porto Kitesurfing i jazda na rowerze. Nieplanowana wyprawa na GR20 w butach SPD i trampkach. Dzikie świnie, które sieją zamęt na drogach, ale ich mięso zdobyło uznanie na całej wyspie i daleko poza nią. Blisko dwudziesto kilometrowy podjazd i przeprawa rowerem z poziomu morza na ponad tysiąc metrów. Zjazdy w nocy, czasem po ciemku…
Czytaj więcejW poszukiwaniu śniegu i reniferów
Spacerując wzdłuż wybrzeża Po spędzonej zimie w Ameryce Południowej zaczęła znowu marzyć mi się zima, ale taka prawdziwa. Niestety, ale w marcu śnieg w Alpach już się skończył. Pojawił się alternatywny pomysł. Razem z Matim załadowaliśmy żółtego busa sprzętem zimowym do pełna i wyruszyliśmy do Norwgii w poszukiwaniu śniegu. Od samego początku nie było łatwo,…
Czytaj więcejCzerwone wino, najlepsza wołowina i yerba mate
Kolory Buenos Aires Przywołując w myślach Argentynę, przypominam sobie wszystkich ciepłych i prawdziwych ludzi jakich tutaj spotkałem. W mojej głowie pojawiają się barwne i intensywne wspomnienia. To kraj, gdzie każdy dzień rozpoczyna się od kilku porcji yerba mate, a jeszcze o poranku nie sposób przewidzieć, jak ten sam dzień dobiegnie końca. Dynamiczna i kwitnąca południowoamerykańska…
Czytaj więcejSącząc tereré w Paragwaju
Tereré w upalny dzień Gran Chaco to druga najmniej dostępna część Ameryki Południowej (zaraz po dżungli amazońskiej). Przemierzam ten gigantyczny odludny obszar autobusem osobowo-przemytniczym. Autobus jest zdecydowanie przeładowany, panuje tłok, w każdym wolnym kącie poupychane są torby i walizki o nieznanej zawartości. Pasażerowie stoją kilkanaście godzin w ścisku. Dostrzegam cierpienie na twarzy otyłych kobiet z…
Czytaj więcejZiemia gorąca w Boliwi
Gorąca ziemia w Boliwii Pogawędki przy stole Na początku przyznam, że ostatnie kilka tygodni spędzonych na ponad trzech tysiącach metrów trochę mnie wykończyły. Pojawiło się uczucie tęsknoty. Zatęskniłem za tym, aby znów to rozgrzane słońce wypędzało mnie z namiotu o poranku. Zatęskniłem za tym, aby ciepłymi wieczorami przesiadywać na placu miejskim, rozmawiać z przypadkowymi…
Czytaj więcejPraca w piekle
Prawie pięć kilometrów nad poziomem morza zobaczyłem piekło. Warunki pracy i poziom bezpieczeństwa boliwijskich górników sprawia, że kopalna Cerro de Potosí to jedno z tych miejsc na świecie, gdzie bezpośrednią konsekwencją podjęcia pracy jest utrata zdrowia. To nie klimatyzowane pomieszczenie, ale 40 stopniowy zaduch i ciasne, wąskie korytarze wypełnione szkodliwymi gazami i pyłami. To nieustanna…
Czytaj więcejŚwiat Surrealny
Opuszczony autobus na boliwijskich bezdrożach Przed sobą widzę niekończącą się białą przestrzeń, która łączy się z błękitnym niebem na odległym horyzoncie. Po chwili refleksji zapominam, że cały czas znajduję się na tej samej planecie. To gigantyczna solna pustynia. Zagłębiając się w bezkres płaskowyżu Altiplano, natrafiam na inne niezapomniane krajobrazy, wysokogórskie laguny, wulkany, rozległe pustkowia, bulgoczące…
Czytaj więcejHuayna Potosi (6088m)
Marzenia się spełniają Obserwując rozległe wody jeziora Titicaca, tego dnia powietrze wydało mi się znacznie bardziej przejrzyste. Wyszedłem na taras hotelu na wyspie Isla del Sol, w którym spędziłem minioną noc i spojrzałem przed siebie. Daleko, prawie na horyzoncie dostrzegłem ośnieżone szczyty Cordillera Real. Początkowo moja wyobraźnia zarejestrowała ten widok jako zupełnie oderwany od rzeczywistości…
Czytaj więcejDroga Śmierci
Najniebezpieczniejsza droga świata Camino de la Muerte („Droga Śmierci”) to cieszący się złą sławą górski szlak handlowo-transportowy w rejonie Yungas prowadzący z La Paz (stolicy Boliwii) do miejscowości Coroico. Ten liczący 61 kilometrów odcinek na początku wznosi się do przełęczy La Cumbre na wysokość około 4650 metrów, a kończy się zjazdem do poziomu zaledwie 1200…
Czytaj więcej