Cádiz, najstarsze miasto Europy

 

Cádiz, najstarsze miasto Europy


Forteca w Cádiz w porze odpływu

Lekko po szóstej, wciąż zimno, ale decydujemy się odetchnąć na plaży. Co kwadrans zza nadmorskich wieżowców wyłaniają się nieśmiało kolejne promyki słońca. Kolejny plan to śniadanie. W pobliskim barze zamawiamy churros, obrzydliwie tłuste, podawane na słodko przekąski. Idealnie z poranną mleczną kawą.

Kąpiemy się w Oceanie Atlantyckim. Tak jest, w oceanie, gdyż Cádiz położone jest na zachód od Cieśniny Gibraltarskiej, która rozdziela basen śródziemnomorski i atlantycki.

Pierwsza konfrontacja z Cadiz. Przechadzka po spokojnym, coraz bardziej zaludnionym południowym wybrzeżu doprowadza nas do promenady, skąd kierujemy się w stronę starej części miasta. Mówi się, że to typowe andaluzyjskie miasto. Dostrzegam silny wpływ kultury arabskiej, widziany głównie poprzez kamienne uliczki oraz pastelowe budynki wykonane z piaskowca. Napływy z południa podkreślane są przez śródziemnomorską, półpustynną scenerię. Miasto łączy w sobie tradycję i nowoczesność. Wąskie uliczki prowadzą do otwartych przestrzeni, często zapełnionych stolikami restauracyjnymi. Plaza de la Catedral to jedno z takich miejsc. W centrum, przy dużej katedrze znajdziemy tradycyjne restauracje ze stolikami w cieniu.


Jedna z zabytkowych uliczek w Cádiz

Miasto cieszy się mianem jednego z najdłużej zamieszkiwanych w całej Europie. Historia pierwszych osadników sięga przeszło 1000 lat przed naszą erą. Szmat czasu, a niektóre rzeczy mimo wszystko się nie zmieniają. Jak na przykład plaża. Grobla na Playa la Caleta wchodzi kilkaset metrów w głąb oceanu i prowadzi do tajemniczo wyglądającej fortecy Castillo de San Sebastian. W trakcie przypływu woda nie jest wystarczająco głęboka, aby wykonywać skoki do wody, ale dla tutejszych mieszkańców nie stanowi to przeszkody. Widzę pewnego grubasa, który skocze na główkę przynajmniej z sześciu metrów w miejscu, gdzie głębokość wynosi maksymalnie dwa, trzy metry. Odnoszę wrażenie, że już się nie wynurzy. A jednak. Być może to profesjonalista.

Ciekawostką są dziurawe skały, między którymi powstaje fontanna przypominająca gejzer na skutek okresowych potężnych fal. Przy mocniejszym podmuchu wiatru fala potrafi zalać prysznicem wody całą szerokość grobli łącznie z przechodzącymi w tym czasie ludźmi.


El emperador, ryba piła z śródziemnomorską sałatką

Przemieszczanie się w ciągu dnia wąskimi alejkami skutecznie chroni przed bezlitosnym słońcem. W tej komfortowej sytuacji, przy względnie suchym powietrzu upał jest w zasadzie nieodczuwalny.

Wieczorną porą życie nocne się rozkręca. Na ulicach tłumy ludzi, wrzawa, restauracje porozstawiały kram na całej szerokości wyjątkowo wąskich uliczek. Aby dobrze zjeść, trzeba zapisać się na listę oczekujących. W końcu nastaje nasza kolej. Na moim talerzu pojawia się el emperador, doskonale przyrządzona ryba piła. Mija ciepły andaluzyjski wieczór. Idziemy nad zatokę. W czasie odpływu pozostaje tylko rozległe pole łódek na mieliźnie.

W godzinach porannych, na gdzieniegdzie rozrzuconych po plaży skałach pojawia się sporo poszukiwaczy krabów. Dołączam do nich, lecz chyba to nie jest mój dzień. Tłumaczę sobie, że wszystkie kraby zostały już dziś złapane.

 

lipiec 2008