Belgijskie piwo i czekoladki

Dinant

W środku zupełnie gorącego lata trafiłem do Belgii. W zasadzie, to z ciekawości. Rzadko bywam w tych stronach, więc tym bardziej interesujące wydaję się odwiedzenie kraju, który kojarzy się z piwem i czekoladkami.

Witkap - local brewery in Belgium

Belgian chocolates

Wjeżdżamy żółtym busem od strony Luksemburga i trafiamy do Rochefort, jednej z przypadkowych miejscowości. Okazuje się, że dziś odbywają się tutaj uliczne wyścigi samochodowe. Wnioskuję, że organizatorzy podzielili zawodników na różne klasy, bo są całkiem nowoczesne bolidy, różnego rodzaju garażowe wynalazki i eksperymenty, ale mój faworyt to oldschoolowy gość, stylizowany na Einsteina w wehikule czasu przypominającym rakietę na kółkach.

Vintage cars racing, Rochefort

Vintage cars racing, Rochefort

Street racing, Rochefort in Belgium

W Rochefort warto również zahaczyć o jaskinię Grotte de Lorette. Nie tylko dla ulgi jaką daje 10 stopniowy chłód w porównaniu do tego co się dzieje na powierzchni, czy ze względu na ciekawe formacje stalaktytów i stalagmitów. Naszą główną atrakcją był francuskojęzyczny przewodnik, który „mówi po angielsku”. Dołączamy do grupy, jako jedyne dwie osoby niemówiące po francusku. Przewodnik świeci lampką i robi co kilkadziesiąt metrów postój, coś tłumaczy i opowiada przez pięć minut, idzie dalej, w pewnym momencie z niewiadomych powodów zaczyna odpalać balon na ogrzane powietrze i znów coś tłumaczy, pokazuje, opowiada, a gdy tylko zreflektuje się, że od dłuższego czasu nic nie zrozumieliśmy, wskazuje palcem na stalaktyt i przedstawia kwintesencję ostatniego monologu w rodzaju: „the red water makes this, okay?”

Grotte de Lorette, Rochefort

W tym rejonie produkuje się słynne piwo tworzone jest przez mnichów trapistów. W Belgii znajduje się aż sześć spośród jedenastu klasztorów na całym świecie ważących Trappiste Beer zgodnie z tradycyjnymi wartościami. Główna z nich to nastawienie na samowystarczalność, a nie na zysk – przychody ze sprzedaży służą wyłącznie do utrzymania klasztoru i jego mieszkańców, a nadwyżki przeznaczane są na cele dobroczynne. Piwo musi być ważone przez samych mnichów lub przy ich bezpośrednim nadzorze. I – o dziwo – to nie piwo jest najważniejsze, ale sam sposób jego ważenia i styl życia mnichów muszą odbywać się zgodnie z tradycjami klasztornymi.

Belgian beers, a lot of beers!

Najpopularniejsze piwa ważone przez trapistów to Chimay, Orval oraz Rochefort.

W trakcie kilku dni w Belgii próbujemy również innych arcydzieł lokalnego kunsztu piwowarskiego. Większość piw belgijskich jest specyficzna. Przeważają ciężkie, gęste, ciemne, bardzo sycące warki o głębokim, wyrazistym smaku. Występują wśród nich odmiany lekko słodkie, z delikatną nutką goryczy i dominującym akcentem przypraw ziołowych, a nawet leśnych owoców. Jednym z ciekawszych piw jest kwaskowate Belle-Vue Kriek – to jedno z niewielu piw na świecie, które jest autentycznie ważone z wiśni!

Pora na Dinant

Meuse river, Dinant

Do Dinant zaprowadziło nas przypadkowe zdjęcie, które już jakiś czas temu zaciekawiło mnie nietypowym widokiem – rzeka, katedra i zbudowana nad skalistym zboczem cytadela. Zwiedzanie rozpoczynamy od spaceru wzdłuż rzeki Mozy (fr. Meuse). Przemierzamy tętniący życiem bulwar obsadzony barami i restauracjami. Niektóre spoty są zajęte przez ludzi, którzy przypłynęli tutaj na swoich barkach i chyba zdążyli się tu zadomowić.

Przechodząc przez most rzuca się przewodni motyw z dekoracjami w kształcie saksofonu. Postanowiłem zbadać sprawę. Okazuje się bowiem, że saksofon został wymyślony około roku 1841 przez niejakiego Adolpha Saxa, budowniczego instrumentów, który urodził się w Dinancie.

O poranku zwiedzamy cytadelę – oczywiście wbiegając po schodach, mimo tego, że winda jest wliczona w cenę biletu. Pokonanie 408 schodków to rozgrzewka w sam raz. Fortyfikacje cytadeli wznoszą się nad pionową skałą – to strategiczne miejsce, które już od XI wieku pozwalało kontrolować dolinę Mozy. Na miejscu poznajemy historię miasta, dowiadujemy się, że zostało doszczętnie zniszczone podczas I wojny, ale rekonstrukcja odbyła się w bardzo wierny sposób.

Na tropie Brukseli

Meeting with an old friend again, this time in Europe! :)

Jadąc w głąb Belgii pojawiamy się na przedmieściach Brukseli. To okazja, aby spotkać Guy, siedemdziesięcioletniego podróżnika, który spędził 5 lat podróżując busem Iveco po Ameryce Południowej. Moi rodzice poznali go kiedyś w Chile, a parę lat później udało mi się z nim popodróżować w Kolumbii. Teraz przyszedł czas na spotkanie w Europie. Zaventem to miasteczko pod Brukselą. Jak tylko tu dojeżdżamy, Guy proponuje małą wycieczkę do Brukseli i nasz wypad na kawę przeistacza się 24 godziny intensywnego zwiedzania.

Na początek odwiedzamy Palace of Justice, gigantyczny budynek z monstrualnymi kolumnami. To największy na świecie budynek sądowniczy.

Palace of Justice, Brussels

Humongous hall in Palace of Justice

Kawałek dalej rozpościera się panoramiczny widok na Brukselę. Spacerem przechodzimy z części administracyjnej (a jak wiadomo biurokracji w Brukseli nie brakuje) do części historycznej miasta.

Jest tutaj park ze słynnymi ludźmi, naukowcami, badaczami i prekursorami. Warto wymienić tutaj Mercatora który miał wielkie zasługi w dziedzinie kartografii, a także Wesaliusza, często uważanego za twórcę nowożytnej anatomii człowieka. Musiał wkradać się do grobów po ciała zmarłych, aby móc eksperymentować i opisać w ten sposób budowę człowieka.

Gerard Mercator - the inventer of most common map projection

Przemierzamy wąskie uliczki, a w jednej z nich zatrzymujemy się na małże. Leon to restauracja, którą Guy odwiedza mniej lub bardziej regularnie od 40 lat. Opowiadał też o kanapkarnii, do której chodził od dziecka i zna pracującą tam od 45 lat kelnerkę!

Mussels with Chris and Guy

Nightlife in Brussels

Ciekawostką jest fakt, że dokładnie od tego weekendu szczere centrum Brukseli zostało zamknięte dla ruchu samochodowego. Ludzie grają w ping-ponga na środku jezdni, ktoś już porozstawiał ławki i stanowiska do grilla. Jest ciepły letni poniedziałkowy wieczór, a miasto tętni życiem.

City center is now closed for cars and open for public

Restobar Le Perroquet, Brussels

Busy streets of downtown Brussels

Z rana Guy zabiera nas na lekcję historii do Waterloo. Czeka nas wykład i rekonstrukcja każdej godziny historycznej bitwy z 1815 roku z niebywałą szczegółowością. Dziś jest tu totalny upał i bezchmurne niebo, a podobno 200 lat temu to właśnie deszcz pokrzyżował plany Napoleona i kto wie – może zmienił bieg całej historii.

Impressive and exhausting triahtlon Edinburgh to Waterloo

Waterloo battle site

Przenosimy się na północne przedmieścia Brukseli, aby zobaczyć Atomium – model kryształu żelaza, który został powiększony 165 miliardów razy i wybudowany w formie wysokiego na 102 metry modelu z okazji Expo 1958. Ciekawostką jest fakt, że oryginalny projekt zakładał konstrukcję bez „podpórek” skrajnych atomów, ale zrezygnowano z tego pomysłu, bo podniosłoby to koszt budowy dwukrotnie.
Guys visiting atomium

Interesting structure

Atomoum - Expo 58

Przy okazji zobaczymy też wieżę japońską i dom chiński, wybudowane również na potrzeby Expo’58.

Chinese house

Japanese tower (built for Expo '58)

Kolejnego dnia podczas przebieżki przy miejscowości Peruwelz nieświadomie przekraczamy granicę francusko-belgijską. To kolejna gorąca noc, ale nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, że najgorętsze dni dopiero przed nami.

Time for dinner

I na koniec coś dla miłośników architektury!

Gotic cathedral in Arlon

belgium-112

belgium-109

belgium-107