American Dream w Nowym Jorku

Times Square by night
To mój pierwszy wyjazd do USA. Wybieramy się w piątkę znajomych. To wyjazd pełnen nowych doświadczeń. Nie zabraknie także szokujących konfrontacji, szczególnie z perspektywy osoby, która dotychczas mieszkała tylko w Europie. Nowy Jork to najbardziej multikulturowa metropolia na świecie. Przeraża zarówno jej ogrom jak i różnorodność. Widać to na każdym kroku. Miasto ma wiele do zaoferowania, a wystarczy tylko chcieć, aby samo dało się poznać. Dzielnice mniejszości narodowych, wysokie drapacze chmur oraz tętniące życiem centrum i niekończące się przedmieścia, to tylko nieliczne z atrakcji czekających na odwiedzających "Big Apple".
Pierwsze wrażenia
Zupełnie jak wkraczanie do innego świata. Tak opisałbym uczucie osoby po raz pierwszy lądującej na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Nasuwa się pytanie "Jak znaleźć nasz autobus, nie mając pojęcia skąd odjeżdża?". Podchodzi do nas pewien człowiek i odpowiedź znajduje się sama. Bełkocząc coś pod nosem dał do zrozumienia, że jest kierowcą szukanego przez nas autobusu. Pierwsza przejażdżka po Manhattanie to jak scena z filmu. Wszystko wydaje się nowe, większe, oszałamiające, inne. Docieramy do Grand Central Station na 42 St. Chwilka oczekiwania na pociąg pozwala na krótki spacer. W sam raz aby zobaczyć Chrysler Building i poczuć rozmach z jakim powstawały tutejsze budynki. Wsiadamy do pociągu, a dalszą część trasy pokonujemy taksówką.

Załatwiony wcześniej przez Internet nocleg okazał się być bardzo przyzwoity, dodatkowym atutem był kryty basen i niska cena przy zamieszkaniu na dłużej - zaledwie $100 tygodniowo. Tak wygląda początek naszego wakacyjnego wyjazdu Work & Travel. Idea opiera się na pracy przez część pobytu, aby potem za zaoszczędzone pieniądze podróżować po USA. Jest już bardzo późno, więc idziemy spać.
Mieszkamy w małej mieścince Elmsford, około 30km na północ od Manhattanu. Niestety wszędzie daleko. Do pracy w parku rozrywki Playland w Rye trzeba jechać aż trzema autobusami! A przy dobrym wietrze trwa to i tak ponad dwie godziny. Paradoksalnie i jak na złość - sama odległość to tylko 15km, ale autobusy kursują bardzo rzadko i są tu raczej nikomu nie potrzebne. Przecież Amerykanie wszędzie jeżdżą autem.
Cała nasza piątka pracuje w tym samym parku rozrywki, ale w różnych sklepikach - zaczynając od hot-dogów, przez meksykańskie tortille na deserach, lodach i obrzydliwie tłustych ciasteczkach funnel cake skończywszy. Praca w parku rozrywki może nie jest szczytem ambicji, ale na pewno jest całkiem ciekawym doświadczeniem. Nowi ludzie, okazja podszlifować język angielski, zobaczyć co jedzą i jak spędzają czas wolny Amerykanie. No właśnie. Pierwsze konfrontacje z Amerykanami są wyjątkowo interesujące z poznawczego punktu widzenia. Pierwszego dnia mój współpracownik z Bronxu zapytał mnie, czy w Polsce też mamy dolary amerykańskie.

Widok z naszego dachu na Manhattan
Ludzie jedzą ogromne ilości posiłków. Często jeszcze nie skończą jednego, a już zamawiają kolejne. Pełno tu grubasów (przepraszam: ludzi z nadwagą), są praktycznie wszędzie. Lenistwo niektórych z nich nie zna granic. Zdarzają się przypadki, że mając do wyboru przejść pięćdziesiąt metrów do drugiego stoiska, aby kupić identycznego, tak samo tłustego funnel cake'a wolą stanąć i spokojnie poczekać kwadrans, aż zostaną przygotowane i podane na miejscu. Po paru dniach nawet przestał mnie dziwić typowy amerykański obrazek: widok grubej amerykanki z dwójką pulchnych siedmioletnich córeczek, która z pełnymi ustami i dwoma hamburgerami, paczką frytek i kubkiem coli w rękach zamawia jeszcze kolejnego hot-doga.
Poza pracą, na "prowincji" mamy także parę dodatkowych atrakcji. Pokaźny food court w centrum handlowym w White Plains z kilkunastoma różnymi fast-foodami. Często odwiedzamy to miejsce po drodze z pracy by poznawać smaki najnowszych trendów fast-foodowych.
W Elmsford znajduje się jeden liquor store (odpowiednik sklepu monopolowego). Imperialny system jednostek (1 uncja = 1 oz. = 1 ounce) i amerykańska tendencja do robienia rzeczy jak największych dają nam możliwość kupienia piwa o pojemności 24 oz., 32 oz., a nawet 40 oz. (40 uncji to nieco ponad 1.1 litra). A zdarzają się jeszcze większe! Co ciekawsze, podaje je nam człowiek, który wygląda jakby wszedł do beczki i założył na to koszulkę. Co by tu gadać, praca pracą, ale żyjemy sobie tutaj zdecydowanie dobrze. Klimatyczne imprezy na basenie hotelowym, codziennie sprzątany pokój i śniadanie gotowe, gdy tylko wstaniemy. Można żyć w ten sposób, ale po dwóch tygodniach czegoś zaczynało brakować. Luksus i dostatek to jednak nie wszystko. A chodzi o pewną dużą metropolię. Podjęliśmy decyzję i z naszego ustatkowanego, beztroskiego życia przenosimy się do Nowego Jorku. W ciemno.
Welcome to New York

Po kilkudniowych poszukiwaniach znajdujemy mieszkanie na Astorii w północnej części Queens. Jest to częściowo arabska dzielnica, tu gdzie mieszkamy na każdym rogu pali się sheesha (arabska fajka wodna). Mamy duże trzy pokoje, schody przeciwpożarowe, które sprawdzają się także jako balkon, jest też pralnia i chińszczyzna pod nosem. Dojazd do Times Square trwa niecałe pół godziny. Niemałym plusem naszej lokalizacji jest też dach naszego budynku. Wieczorem wychodząc na dach widać rozświetloną panoramę Manhattanu. Przed nami trzy miesiące smakowania życia w Nowym Jorku, gigantycznym mieście i niesamowitym miejscu.
Architektura i układ miasta
Nowy Jork składa się z pięciu dzielnic. Manhattan w środku, Bronx na północy, Queens i Brooklyn na odpowiednio północnym i południowym wschodzie oraz wyspa Staten Island na południu.

Widok z Empire State building na Manhattan
Manhattan i także część pozostałych ulic ma układ przypominający zeszyt w kratkę. Dzięki temu bardzo łatwo wszędzie trafić i co ważniejsze - jeszcze trudniej się zgubić. Aleje przebiegają pionowo i przecinają się prostopadle z ulicami. To dość prosty schemat. Nie wysilano się przy nazewnictwie ulic, z tego względu większość ma po prostu swój numer. Adresy podawane są w formacie 42th & 7th (ulica & aleja) i to właśnie po skrzyżowaniach nabieramy orientacji w terenie. Tak jest na prawie całej wyspie Manhattan, a sytuacja nieco się komplikuje dopiero w południowej części, gdzie nomenklatura ta zostaje nieco naruszona.
Manhattan to nie tylko drapacze chmur. Zdecydowana ich większość jest usytuowana w dwóch miejscach. Pierwsza część pomiędzy ulicami 69-tą a 34-tą, czyli południową granicą Central Parku a Empire State Building. Drugie skupisko drapaczy chmur znajduje się w dzielnicy finansowej na Lower Manhattan. W pozostałych częściach miasta dominuje stosunkowo niska zabudowa.
Dumą NYC są liczne mosty, z których kilka zasługuje na wyróżnienie. Znajdujący się nad rzeką Hudson, najstarszy George Washington Bridge wygląda szczególnie imponująco, Manhattan Bridge i Brooklyn Bridge, oba łączące Manhattan z Brooklynem. Triborough Bridge to nowatorski pomysł łączący ze sobą trzy dzielnice - Bronx, Manhattan i Brooklyn. Każdy most jest inny, a ich cechą wspólną jest dostępność zarówno dla aut jak i pieszych.

Lokalny sklepik, zawsze można tu kupić Colta 45 i spotkać Fauziego
Transport miejski funkcjonuje wzorowo. Nawet w godzinach szczytu, mimo totalnego zatłoczenia ulic, bez najmniejszego kłopotu sprawnie dotrzemy z jednego końca miasta na drugi. Wystarczy wsiąść w metro. Muszę przyznać, że ktoś to bardzo dobrze rozplanował. Układ linii metra jest bardzo przejrzysty, logiczny i praktyczny. A jeśli trafią się miejsca, do których metro nie dojeżdża bezpośrednio, zawsze możemy liczyć na transfer autobusem. Na ogół jednak są to takie odległości, że nawet niektórzy Amerykanie decydują się na kilkuminutowy spacer.
Financial district i giełdy nowojorskie
Nowy Jork to bez wątpienia centrum finansowe świata. Wystarczy się przejść po Wall Street, aby poczuć unoszący się w powietrzu zapach pieniądza. Specjaliści z branży finansowej po dniu pracy wychodzą tłumnie z gmachu giełdy nowojorskiej i.... wsiadają do metra. Jak mawia Warren Buffet: "Wall Street to jedyne miejsce na świecie, gdzie ludzie jeżdżący Rolls-Royce'ami pytają o poradę osoby wsiadające do metra".

W tej części miasta grunty są niebotycznie drogie i trwa walka o każdy metr kwadratowy. Miasto ma cztery główne giełdy. NYSE (New York Stock Exchange) o największej kapitalizacji na świecie. NYMEX (New York Mercantile Exchange), giełda towarowa, na której między innymi handluje się kontraktami na ropę naftową. AMEX (American Stock Exchange), powstała jako alternatywa dla mniejszych spółek, w stosunku do mainstreamowej giełdy nowojorskiej . Jest także NASDAQ (North American Stock Dealers Automated Quotation), w pełni elektroniczna giełda skupiająca spółki technologiczne, rozwija się bardzo dynamicznie, a w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych zlokalizowana jest nie na Financial District, ale dla "zmyłki" na Times Square. Podczas pobytu wielokrotnie próbowałem odwiedzić i zobaczyć wnętrze chociaż jednej z giełd, ale każdorazowo spotykałem się z odmową - po 11 września 2001 już nie jest to możliwe dla indywidualnych osób. Szczególną uwagę zwraca się na bezpieczeństwo giełdy NYSE - ciągły nadzór, bariery ochronne, wozy pancerne i policja uzbrojona w karabiny. Cała armia gotowa do akcji w każdej chwili.
Osoby zainteresowane historią rynków finansowych zaciekawi Museum of Financial History. W przystępny sposób podane zostało dużo ciekawych informacji, nietypowych rekwizytów (jak np. przypominająca telex maszyna do przesyłania na odległość skrótowych notowań cen akcji) i interesujących ciekawostek na temat rynków finansowych. Oczywiście Manhattan to nie tylko centrum finansowe. Ma tu siedzibę także wiele międzynarodowych organizacji z United Nations na czele (Organizacja Narodów Zjednoczonych) oraz bardzo dużo firm z poza sektora finansowego.
Centrum świata

Skrzyżowanie Broadway i 7th Avenue. Na przestrzeni około 8 ulic znajduje się spektakularne centrum miasta. W samym sercu Manhattanu. Gigantyczne drapacze chmur z wyeksponowanymi świecącymi lub wyświetlanymi na wielkich ekranach reklamami. Najsłynniejsze sklepy, teatry, przedstawicielstwa globalnych korporacji i niezliczone tłumy ludzi. Na samym środku - ekskluzywny hotel. Tuż obok - giełda NASDAQ. Wzdłuż - sklepiki z pamiątkami. Tuż obok - największy sklep z zabawkami. Liczne fast-foody, kawiarnie i restauracje. Przybywają tu ludzie z całego świata. Budynek MTV gdzie akurat kręcą na żywo program filmując przypadkowy tłum ludzi na ulicy. Gdzieniegdzie pojawiają się sławni ludzie, dumnie wychodzą ze swoich limuzyn. Liczne neony i oświetlenia powodują, że w nocy jest jasno prawie jak w dzień. Każdego dnia Times Square odwiedzany jest przez setki tysięcy ludzi. Od turystów z aparatami po zabieganych biznesmenów w garniturach. Czasem w godzinach szczytu dochodzi do całkowitego zablokowania ruchu. Nie brak tu ulicznych artystów, malarzy, fotografów i sprzedawców Coca-Coli. Późnym wieczorem robi się trochę spokojniej. Tłum powoli idzie spać. Spotykamy nieco mniej ludzi, ale zawsze coś się dzieje.
Czas wolny

Nic bardziej mylnego niż powiedzieć, że w Nowym Jorku nie ma zieleni! Nawet na samym Manhattanie można się zgubić w parku miejskim. Central Park to największy zielony obszar miejski na świecie. Nie brakuje oczywiście też innych parków. Znajdziemy więc wiele miejsc, aby odpocząć, zobaczyć przedstawienie czy pograć w szachy i wypić kawę. Pod tym względem polecam Bryant Park, gdzie w tygodniu załapiemy się na bezpłatne kino letnie. Bowling Green Park to malutki klimatyczny skwer, odprężające miejsce na dolnym Manhattanie. Union Square to kolejna ciekawa miejscówka, tłumnie odwiedzana przez ludzi. Wieczorną porą często natrafimy na pokazy ulicznych artystów: magika, komika, czy tancerzy breakdance'a.
Mówiąc o sztampowych obiektach kultu turystycznego. Widok z Empire State Building zapiera dech w piersiach. Widać nie tylko cały Manhattan, ale i kilkanaście kilometrów dalej, wliczając w to część Long Island. Z drugiej strony słynna Statua Wolności jest przereklamowana. Monument ten jest wielki tylko na pocztówkach, a w rzeczywistości na tle wysokiego Manhattanu prezentuje się dość mizernie. Na miejscu World Trade Center znajduje się strefa Ground Zero. Obecnie są to przejmujące pozostałości po najwyższych wówczas budynkach na Manhattanie.
Madison Square Garden na 34th Street to wielka kryta hala sportowa. Odbywają się tu wysokiej rangi walki bokserskie, mecze NBA i szeroko pojęte wydarzenia sportowo-kulturalne.

Shakes, Cones, Sundaes
Polecam też dwa muzea: Museum of Modern Art oraz zdecydowanie większe Museum of Natural History. To ostatnie, składa się z kilku sekcji, a na dogłębne zwiedzenie każdej z nich można spokojnie przeznaczyć cały dzień. U wybrzeża rzeki Hudson jest też lotniskowiec Intrepid.
Dla szukających adrenaliny polecam przechadzkę późną porą w okolicach ulicy 125-tej na Harlemie. Główne ulice Bronxu są już stosunkowo bezpieczne, nawet późno w nocy. Chociaż ostrożność zawsze warto zachować. Staram się nie zapuszczać w małe, ciemne uliczki, bo one wyglądają dość podejrzanie. Mimo wszystko, trzymam się wersji, że Nowy Jork jest po prostu bezpiecznym miastem. Bezpiecznym, ale gorącym i dusznym.

Jest kilka sposobów na walkę z upałem. Zaczynając od mrożonej kawy. Większość sklepów, restauracji i kawiarni, a także cała sieć metro posiada klimatyzację. Wystarczy wsiąść do linii żółtej lub pomarańczowej metro, aby dojechać bezpośrednio nad wodę przy piaszczystej plaży Coney Island w południowym Brooklynie.
Miejsce, które mnie najbardziej urzekło to położona w południowo-wschodniej części Manhattanu przystań. Siedząc na drewnianym schodku od molo widzimy rozprzestrzeniający się przepiękny widok na Manhattan, Brooklyn, Staten Island oraz dwa oświetlone mosty. Bardzo nastrojowo; panuje z jednej strony spokój, ale jednocześnie można odczuć bliskość wielkiego miasta, które tu jest, w zasięgu wzroku.
Przeróżne zakątki

World Trade Center site
Gdyby się przyjrzeć, okaże się, że każde państwo ma swój mały kącik w Nowym Jorku. Bez problemu znajdziemy China Town. Lubię to miejsce - serwują dobrego "chińczyka", można kupić nietypowe przyprawy korzenne, żywe kraby na obiad czy ciasteczko z życzeniami i nadzieniem z gniecionej czerwonej fasolki. Zawsze będąc w lokalu, w którym są sami Chińczycy zastanawiam się, czy prowadzone przez nich ożywione dyskusje, szybka wymiana zdań i intonacje poszczególnych wyrazów oznaczają, że ktoś opowiada dowcip wśród znajomych, czy może tuż za chwilkę dojdzie do bójki?
Little Italy. Strefa wpływów legendarnego Ojca Chrzestnego, a także stolica włoskiej pizzy i spaghetti. Natomiast aby skosztować prawdziwego polskiego schabowego, a do tego wypić orzeźwiającego Żywca prosto z lodówki wystarczy udać się na Greenpoint w północno-zachodniej części Brooklynu. Któregoś razu przypadkiem trafiłem na dzielnice z rosyjskim menu w McDonald's.
Nie brakuje też klimatów bliskowschodnich i marokańsko-egipskich. W miejscach tych wieczorami unoszą się kłęby dymu od fajek wodnych o różnorodnych owocowych smakach. Dodaj do tego słodką, mocną, miętową herbatę, a poczujesz się, jak w którymś z krajów arabskich.
Z kolei East Village to miejsce, gdzie nie dziwi widok sprzedawcy używanych kaset, którego pies beztrosko śpi na sprzedawanych produktach. W mało dostępnych zakamarkach miasta można spotkać prawdziwych dziwaków, ale różnorodność ta dodaje miastu jeszcze więcej uroku i oryginalnego klimatu.
Wszystko to kwestia przypadku
Przeprowadzka do Nowego Jorku to na prawdę ciekawe i pełne przygód doświadczenie. Zaczynając już na wynajęciu mieszkania. Mieszkamy w apartamencie pełnym karaluchów wielkości ćwierćdolarówki. Zdążyliśmy się przyzwyczaić do ich obecności, także do hałasu po kątach, gdy ktoś zapalał światło w nocy.

Triborough Bridge traffic
Nim zdecydowaliśmy się na Astorię rozważaliśmy też mieszkanie we wschodniej części Brooklynu. Okolica nietypowa, idąc kilkaset metrów od stacji metra nie zauważyłem ani jednego białego człowieka. Małe czarne dzieci przyglądają się nam, pokazują palcem, zupełnie jakby pierwszy raz widziały człowieka o innym kolorze skóry. Ale nasz czarnoskóry właściciel mieszkania spytany, czy to będzie bezpieczne miejsce odpowiedział "Guys, look at me. I've lived here all my life!".
Przy przeprowadzce pojawia się problem znalezienia nowej pracy. Z tym jest dość ciężko. Środek sezonu wakacyjnego to najgorszy okres na poszukiwanie pracy w dużym mieście. Mimo wielu przeciwności losu po mniej więcej dwóch tygodniach każdy z nas ma już zajęcie. Pracuję w kawiarni Starbucks w samym centrum na Times Square i przyznam, że bardzo mi się to zajęcie podoba.
Pewna wyluzowana murzynka o imieniu Shavonne zaprosiła mnie do siebie na Bronx. Pierwszy raz posmakowałem prawdziwie murzyńskich klimatów. Poznaję jej znajomych. Wszyscy, cała społeczność, żyją w takim jakby małym getcie, niczym wielka rodzina. I przyznam, że wszystko w rzeczywistości wygląda dokładnie tak jakie było moje wcześniejsze wyobrażenie na podstawie filmów.

Megawyżerka
I na koniec mała anegdotka
Zaczynamy poznawać nowe miejsce. Z czasem przestaję pytać o drogę lub używać mapy. Chodzę, zwiedzam, spaceruję i poznaję. Nie pytam już ludzi jak trafić w konkretne miejsce. Z czasem nawet to zaczynają mnie pytać. Przede mną jeszcze jeden etap zapoznawania się z nowym miejscem. To moment, w którym osoba pytająca o drogę uzyska prawidłową odpowiedź. Dwa miesiące wystarczą, aby poczuć się jak prawdziwy nowojorczyk. Wiadomo gdzie i co zjeść, gdzie udać się na zakupy, wypić piwo w ciekawym miejscu czy pójść wieczorem pobiegać na bieżni. A to wszystko w obecności tętniącego życiem kosmopolitycznego państwa-miasta.
Pare ciekawostek:
- mapa Manhattanu celowo jest obracana o ok. -45 stopni i tak drukowana, aby uzyskać bardziej przejrzysty poziomo-pionowy układ ulic na wyspie.
- na samym Manhattanie znajduje się ponad 90 McDonaldów
- metro nowojorskie to 468 stacji, a sieć trakcyjna liczy przeszło 1000 km
- wszystkie taksówki na Mahnattanie są żółte
- miasto zamieszkuje 8mln osób, a całą metropolię przeszło 22 mln
- w 2005 roku nowojorskie lotniska obsłużyły blisko 100 mln pasażerów
- metro w NYC rocznie obsługuje największą ilość pasażerów na świecie, także jako jedno z nielicznych na świecie kursuje 24h na dobę przez 365 dni w roku
- ludzie wyrzucają wszystko. Przy domach w dzielnicach mieszkalnych można bez problemu skompletować meble i wieżę Hi-Fi. To bardzo proste i jest w czym wybierać.
- bilety na metro działają na zasadzie jednorazowego wstępu. Cała sieć jest jak podziemne miasto, z tego względu wielu bezdomnych po prostu tam mieszka i rzadko wychodzi na "powierzchnię ziemi"
- nazwa ulicy "Wall Street" wzięła początek od ściany postawionej u schyłku XVIII wieku, aby kupcy handlujący akcjami nie byli nękani atakami ze strony Indian
- łączna wartość spółek notowanych na NYSE przekracza 25 bilionów dolarów
- na prawie każdym wozie strażackim widnieje napis "We will never forget. 9/11" z kilkoma nazwiskami strażaków z danej jednostki, upamiętniający bohaterów ratujących ofiary ataków terrorystycznych
- Amerykanie mają świadomość, że Europejczycy uważają ich za głupawych. Usłyszałem raz nawet You guys think we are stupid, but we are not!"
- w nawiązaniu: raz całkowicie przemokłem podczas nagłej i bardzo intensywnej ulewy, wchodzę do centrum handlowego i zobaczyłem młodą Amerykankę, która ze zdumieniem na twarzy i niehamowanym zaciekawieniem zapytała: "...is it raining outside?"
Przykładowe ceny:
Odnośnie cen w USA zasada jest taka: elektronika i ubrania są zdecydowanie tańsze, produkty spożywcze w porównywalnej cenie, a usługi zdecydowanie droższe niż w Polsce.
czerwiec - wrzesień 2005