Surfing w Ekwadorze

Montańita

Rozległe odludne obszary, pustka i pustynia. To właśnie wybrzeże Ekwadoru. Poznaję rybaków i obserwuję jak wygląda codzienność w miejscowości rybackiej Manta. W przypadkowym barze spędzam popołudnie próbując dogadać się z grupką pijanych Ekwadorczyków, a nie jest to łatwe. Trafiam na spokojną plażę Santa Marianita kawałek poza miastem, ale tak na prawdę najlepsze dopiero się zbliża. Mała turystyczna wioska Montańita to na pierwszy rzut oka spokojniejsza odmiana laotańskiej miejscowości Vang Vieng, światowej stolicy rozpusty.

Montańita

Mój plan odnośnie miejscowości Montańita to nauka surfingu, non stop, do wyczerpania sił i energii. I oczywiście dobra zabawa. Luisa, wesoła dziewczyna z Kolumbii, z którą podróżuję ostatnie parę dni ma w planie się spotkać tutaj z koleżanką. Razem odnajdujemy „Todo Bien”, wyluzowany bar na plaży z wypożyczalnią desek surfingowych.

W Montańicie z łatwością można odnaleźć dwa surfspoty. Rozległa plaża ze spokojnym beach-break’iem i około metrowymi falami to idealne warunki dla początkujących. Oczywiście zdarzają się dni z silniejszym swellem. Około kilometr na północ od wioski znajduje się spot point-break’owy z nieco większymi falami. Ze względu na niebezpieczne podwodne skały to miejsce jest przeznaczone wyłącznie dla doświadczonych surferów.

W trakcie kolejnych dni surfuję na różnych deskach, zaczynam od długich 9′ longboardów, poprzez dwa funboardy 8′ i 7’6”, aby ostatecznie zaprzyjaźnić się z klasyczną drewnianą i idealnie wyprofilowana deską 7’8”. Ta deska zapewnia świetną stabilność i nośność, jest wystarczająco szybka, a mimo dużych rozmiarów i znacznej wyporności, także stosunkowo łatwa w kontroli.

Ikar nad Pacyfikiem

Montańita to fantastyczne miejsce, ciężko tutaj na coś narzekać. Może jest za głośno, ale to my robimy najwięcej hałasu. Niekiedy wieczorami na ulicach pojawiają się hordy insektów wielkości ćmy lub dużego karalucha, potrafią latać, chodzić, skakać i często ukazują się w najmniej oczekiwanych momentach, wchodzą do zakamarków w plecaku, do torby i do kieszeni. Ale do tego też można się przyzwyczaić.

Jak w każdej innej turystycznej miejscowości, ceny w Montańicie są również zawyżone. Szukając można jednak łatwo odnaleźć ciekawe miejscowe smakołyki w uczciwych cenach. Przykładowo, zupa cebulowa encebollado con patacones to rarytas podawany z rybą, kurczakiem, ostrymi przyprawami, limonkami i prażonymi platanami.

Dziesiątki artystów na ulicy, bębny, gitary, tłumy ludzi, podróżnicy, hipisi, koncerty, żonglerka i pokazy magików. Wszystko rozgrywa się na obszarze kilku ulic, w samym centrum wioski. Spragnieni zabawy turyści tańczą na głównej promenadzie wzdłuż której znajduje się kilkadziesiąt stoisk przygotowujących bajecznie tanie, niespotykanie dobre i wedle życzenia mocne drinki z wszystkich popularnych i lokalnych alkoholi oraz z wykorzystaniem świeżych tropikalnych owoców. Istnieją dziesiątki drinków do wyboru, ale można wymyślić coś oryginalnego według własnych upodobań, na przykład kawałki kokosa, ananas, skondensowane mleko, banan, rum i wódka zmiksowane razem z lodem.

Balansując pomiędzy dniem a nocą tracę rachubę czasu, ale dostrzegalnym punktem staje się Wigilia w międzynarodowym gronie (dwie Portugalki, Luisa i jej koleżanka Adriana, Amerykanka, dwójka Kolumbijczyków oraz Ekwadorczyk, Chilijczyk i Francuz, którzy przyłączają się kolejnego dnia). W tym roku zamiast karpia, dla odmiany będą to świetne owoce morza prosto z Pacyfiku!

grudzień 2011

[eazyest_folder folder=”06-ecuador/surfing”]