Praga i kraina taniego piwa


Co można spotkać skręcając z drogi…

Praga, stolica Czech. Niezbyt odległe, ale oryginalne (jak na ten czas, jeszcze przed pojawieniem się hord turystów) miejsce o ciekawej i różnorodnej architekturze. Dodatkowo, bogate i wszechstronne życie nocne sprawia, że każdy odwiedzający może poznać dwa oblicza miasta. W świetle dziennym: piękne i kolorowe. Pod osłoną mroku: mistyczne, pełne tajemniczych zaułków, stworzone dla istot grasujących nocami. Teoretycznie każdy z nas (ja, Mati i Tost) już wcześniej widział Pragę, ale tym razem chcemy to zrobić nieco inaczej. Przede wszystkim pełna swoboda i poznawanie miasta od podszewki. Odwiedzając różne zakątki sami decydujemy co, kiedy i w jakim stopniu (intensywności, dogłębności) chcemy zobaczyć.

 

Wyruszamy z Wrocławia, niestety jak się okazało, trochę za późno. Odległość Pragi od granicy polsko-czeskiej została przez nas wysoko niedoszacowana. Po drodze mamy bardzo ładną pogodę. Skręcamy wąską polną dróżkę, aby zrobić krótki postój. W wybranym w ten sposób losowym miejscu trafiamy na stadko krów, które pod naszą obecność od razu się rozbudziły, chętnie ustawiały się do zdjęcia – co ciekawe, w rzędzie i patrząc prosto w obiektyw.

Dziedziniec zamku na Hradczanach

Zagubieni w stolicy…

Nastała już ciemna noc, a my dopiero dojeżdżamy do Pragi. W dodatku bez żadnej mapy. Jedyne co posiadamy to kilka adresów pensjonatów, gdzie prawdopodobnie uda nam się przenocować. Pojawia się rozwiązanie. Zatrzymujemy się przy stacji metra i zapamiętujemy określony fragment mapy centrum. Jedziemy zgodnie z zapamiętanym skrawkiem układu ulic przez parę skrzyżowań, aby potem ponownie zatrzymać się przy mapie i pobrać kolejną porcję danych. Tym sposobem, po długich (ale i ciekawych!) poszukiwaniach trafiamy do pewnego miejsca. Gospodarz ma wolne tylko dwa łóżka w pokoju pięcioosobowym. Bez problemu przekonujemy kierownika, że w zupełności to wystarczy.  Mimo tego, przyniósł nam dostawkę i obniżył nawet cenę do około 280 Kč za noc ze śniadaniem. To się nazywa miłe powitanie przez praskiego gospodarza!

Pierwsze zapoznanie to Praga nocą

W recepcji uzyskujemy wskazówki jak dotrzeć do centrum, a także informację o komunikacji nocnej. Wyruszamy w kierunku centrum. Na początek odwiedzamy kilka sztampowych miejsc. Poznajemy kilku mieszańców stolicy, rozmawiamy także z przyjezdnymi turystami, podobnie jak my szukającymi wrażeń. Dziwi mnie fakt, że jak na stosunkowo wczesną porę czerwcowej nocy miasto jest częściowo opustoszałe. Nie wymarło, ale tłumów nie widać.

Orzeźwiające piwko w pubie Pilsnera

Przyjmuję wytłumaczenie, że to kwestia dnia tygodnia (jest wtorek). Udało nam się znaleźć parę przyjemnych lokalików, gdzie za 20-25 Kč można napić się czeskiego, idealnie schłodzonego, złocistego piwa. Próbuję odwiedzić legendarny (i słynny na całą Europę) klub Roxy, ale niestety jest zamknięty. Spacerujemy po czeluściach praskiego centrum. Pod koniec wieczoru przy moście Karola dostrzegamy masywny, wręcz wielki lokal. Położony bezpośrednio nad rzeką, z wejściem od strony drewnianego pomostu. Niestety jest już późno i impreza powoli dobiega końca, ale zgodnie postanawiamy udać się tam następnego dnia. Wracając z tego miejsca i obserwując mijane części miasta narobiłem sobie apetytu na kolejny dzień. Tak, aby móc ujrzeć wszystkie te uliczki i budynki w świetle dziennym.

Tanie piwo to jedne z wielu uroków miasta

Nie było łatwo, ale zmobilizowaliśmy się wstać rano na śniadanie. Poznajemy naszą współlokatorkę z Nowej Zelandii, a także pozostałą dwójkę: gościa z Francji i Kanady. Po śniadaniu kierujemy się w stronę najbliższego transportu miejskiego. Metro w Pradze należy do tych bardzo szybkich. Implikuje to występowanie dużych przeciążeń przy ruszaniu i zatrzymywaniu się na kolejnych stacjach. Jadąc pierwszy raz (w dodatku bez trzymanki) można się z łatwością przewrócić. Przecinające się linie podziemnej kolei umieszczone są na różnej głębokości. Niekiedy zjeżdżamy kilkadziesiąt metrów pod ziemię, aby chwilę później znów się wynurzyć. Wysiadamy. Zwiedzanie rozpoczynamy od przechadzki po centrum. Trafiamy do oficjalnego pubu Pilsnera położonego przy ulicy Jilskiej 4.

Porozumienie na Hradczanach

Na ścianach wiszą różne historyczne informacje oraz broszurki na temat piwa, a pod sufitem przebiegają miedziane rurki z zaworami i pokrętłami. Mały browar. Tworzyło to idealny klimat, aby skosztować oryginalnego Pilsner Urquell lanego z beczki. Piwo zostaje podane w dużych, masywnych kuflach. Na dworze panuje typowy letni skwar, ale my mamy schronienie wewnątrz tego klimatyzowanego lokalu. Skroplona para wodna, leniwie ociekająca wzdłuż ścianek kufla sprawia, że każdy kolejny łyk tego złocistego trunku smakuje coraz lepiej. Gdy dostaliśmy rachunek (bardzo niskie ceny), bez chwili namysłu zamówiliśmy parę kolejnych piw. Zapowiada się wspaniały dzień.

Zabytkowa Praga

Praga to przeurocze miasto. Można wiele zobaczyć nawet przemieszczając się na pieszo, po centrum, w zasadzie bez żadnej koncepcji. Praktycznie co krok napotkamy coś interesującego. Mi przypadły do gustu starannie wykończone zabytkowe uliczki. Otoczono je kamienicami, fantazyjnie udekorowanymi, każda według innego wzoru i w innym tonie – wszystkie bardzo kolorowe. Czerwony dach to ich charakterystyczny, wspólny element.

Patrząc z poziomu Pražskiego hradu na rozległe Hradczany dostrzeżemy bardzo estetyczną kompozycję porozrzucanych domostw. Nieregularne i rozstrzelone, ale w zgodne w kwestii jednolitego , czerwonego koloru dachu.

Granitowy obelisk upamiętniający
ofiary I wojny światowej

Wplecione gdzieniegdzie gotyckie kościółki dodatkowo podnoszą atrakcyjność tego miejskiego krajobrazu. Wchodząc ciut wyżej trafiamy do katedry Św. Wita wraz ze słynnym zegarem astronomicznym. W środku bardzo stylowa aranżacja jasnych cegieł z długimi oknami pokrytymi witrażami. Dzięki temu światło dzienne dociera do wnętrza katedry, ale nie w nadmiarze. Idziemy dalej, w stronę strażnika zamku o poważnym, kamiennym wyrazie twarzy. Wprawiony w bojach, bo mimo wysiłku nie udało nam się go rozśmieszyć. Obok katedry znajduje się obelisk zaprojektowany przez Josipa Plečnika ku czci ofiarom I wojny światowej.

Schodzimy ze wzgórza i kierujemy się na Most Karola. Jest to miejsce składające się z (a) turystów (b) ulicznych handlarzy i artystów próbujących sprzedać grupie (a) co się tylko da. Zamknięty, samowystarczalny układ. Zastanówmy się, dlaczego akurat na Moście Karola spotykamy największe zgrupowanie ludzi. Most, mający swe początki u schyłku XIV wieku, swoją sławę zawdzięcza niespotykanej długości (ponad 516 metrów), co uwzględniając rozpiętość przęseł czyni go najstarszym mostem kamiennym na świecie. Odwiedzamy Złotą Uliczkę oraz kilka innych miejsc po drodze. Praga to także nowoczesne miasto, są dzielnice gdzie nie brakuje pasaży handlowych, biurowców i coraz to większej ilości nowopowstałych budynków. W tym rejonie zjedliśmy chińszczyznę (ok. 75 Kč) i powolnym krokiem wracamy do hostelu. Powolnym, gdyż po wyjściu z metra w naszej dzielnicy napotykamy promocje w lokalnym pubie – lane pivo 15 Kč. Nie sposób odmówić.

Metro w Pradze

Zbliża się wieczór, co nie oznacza nic innego jak pora na planowaną imprezę przy Moście Karola. Przed dotarciem na miejsce robimy jeszcze małe zwiedzanie okolicznych knajpek. To szalona noc. Nad ranem wsiadamy w dobry tramwaj, ale jadący w złym kierunku. Niestety dość późno się zorientowaliśmy, że coś nie gra. Nie zapomnę reakcji Czecha i śmiejącej się połowy tramwaju, gdy około piątej rano spytaliśmy się za ile przystanków będziemy „Tu” na mapie. Okazało się, że dotarliśmy na drugi koniec miasta. To się nazywa solidna impreza w czeskim wydaniu. Wracamy do hostelu, aby usłyszeć złe wieści: niestety doba hotelowa trwa tylko do jedenastej. W drodze powrotnej małe zakupy. Obowiązkowo Beherovka i kilka czeskich piw. Czasem wystarczą tylko trzy dni, aby wrócić pełnym pozytywnych wrażeń.

W jednym zdaniu:

Z roku na rok coraz więcej turystów, ale Praga nie daje za wygraną. Ma tyle do zaoferowania, że dla każdego wystarczy.

Czerwiec 2003