Lotoko, czyli kongijski bimber


Przemierzamy ciemne ulice w poszukiwaniu lotoko

Przypadkowo poznana Kongijka prowadzi nas przez ciemne czeluście Kalemie. Pytam, czy zna miejsce, w którym moglibyśmy kupić lotoko. W półmroku widząc tylko cienie rzucane przez ciepłe światło lampy ulicznej dochodzimy do ukrytej meliny. To niewidzialny z poziomu ulicy bar dla localesów wypełniony przeróżnymi personami. Gospodarz polewa szklankę do degustacji i już po pierwszym łyku przekonujemy się, że to pierwszej jakości kongijski bimber z manioku i kukurydzy. Składamy zamówienie i umawiamy się na odbiór kolejnego dnia.

Lotoko to rozpoznawane słowo w języku lingala w całej Demokratycznej Republice Konga, mimo że lingala oficjalnie funkcjonuje tylko w części zachodniej kraju.

Zazwyczaj lotoko otrzymuje się z manioku, ale można również wykorzystać kukurydzę lub plantany. Sam proces produkcji jest dość prosty. Kassawa, mąka otrzymana z bulw manioku, jest gotowana, a uzyskana w ten sposób papka poddawana jest procesowi fermentacji. Destylacja alkoholu przebiega w domowych warunkach, a wobec braku innych pojemników, często wykorzystywane są odpowiednio przystosowane beczki po oleju.

W samo południe zjawiamy się na naszej miejscówce. Pojawia się młoda, zgrabna dziewczyna z plastikowym kanistrem w ręku. Z pomocą sitka przelewamy pierwszorzędny  kongijski bimber z kassawy. A odmierzoną w butelce po białym winie zawartość nalewamy do naszego bidonu rowerowego. Uzupełniamy także poręczną piersiówkę. Pozostaje negocjacja ceny. Z początkowych $10 za butelkę, podnosimy cenę do $11 i otrzymujemy drugą butelkę "gratis". Coś w rodzaju "buy one get one free".


Lotoko, bimber z kassawy na dobre trawienie

Jak się później okaże, przemieszczając się na rowerach zaledwie kilka dni w głąb lądu cena wytwarzanego w domowych warunkach lotoko spadnie ponad sześciokrotnie, do niecałego dolara za butelkę!

W zależności od sposobu produkcji i stadium w jakim zostanie przerwana fermentacja lotoko może mieć różny smak i różną zawartość alkoholu. Bez wątpienia jest to bardzo specyficzny alkohol. Może wypalać przełyk lub może być delikatne niczym białe wino. Czasem smakuje jak destylowana wódka, a niekiedy ma intensywny posmak sfermentowanego manioku.

Zapasy lotoko uzupełniamy w przypadkowych wioskach. Całą kongijską odyseję jemy rękoma ze wspólnego kotła wszelkie nowości, jakimi nas uraczą tubylcy. A nasz codzienny łyk na dobry sen, trawienie i dezynfekcję zarazków sprawdza się doskonale.