Filiżanka etiopskiej kawy


Zmysłowy rytuał przyrządzania kawy

Zaglądam do małego sklepiku z pamiątkami w Addis Abebie. Lemlem wypala nad glinianym paleniskiem beżowe ziarna kawy. W ciągu zaledwie kilku minut słońce zakrywają ciemne chmury deszczowe i momentalnie intensywna ulewa zmusza do reakcji wszystkich sklepikarzy na targowisku. Pomagam Lemlem i jej siostrze schować towary do wnętrza sklepu. Dziewczyny zapraszają mnie na filiżankę etiopskiej kawy. Poznam drogę, jaką musi przebyć niewinne ziarenko nim stanie się kawą o zmysłowym aromacie w naszej filiżance.

Przemierzając różne kraje często napotykam na rozległe plantacje kawy. Najczęściej są to średniej wielkości krzaki obradzające zielonymi, lekko rumieniącymi się kuleczkami. Owoc zerwany z drzewa, podobnie jak oliwki, w niczym nie przypomina produktu końcowego. To gorzkie i niejadalne paskudztwo. Staranny proces przygotowania kawy rozpoczyna się właśnie od zbierania tych zielonych paskudnych kuleczek.

Owoce są rozkładane na rozległych matach. Po wielu godzinach leżakowania na bezpośrednim słońcu ich łupinki wysychają i uwalniają w ten sposób ziarna kawy. Kolejna czynność to dokładne oddzielenie łupin od ziaren.

Otrzymaliśmy w ten sposób blade, kremowe ziarenka. Przystępujemy do procesu wypalania. Idealnie nadaje się do tego metalowe naczynie, które ustawiamy nad paleniskiem. Ziarna nabierają czarnego koloru, a w powietrzu unosi się zmysłowy aromat najprawdziwszej, świeżej kawy.

Wypalone ziarna są już gotowe do mielenia. Można zrobić to w zwykłym młynku. Pozostajemy jednak przy tradycyjnych rozwiązaniach, skrupulatnie tłukąc ziarna w masywnym moździerzu.

Wsypujemy kawę do glinianego czajnika, w którym gotuje się już woda. Gotujemy kilka minut na lekkim ogniu i rozlewamy kawę do malutkich szklaneczek.

Do tego mleko prosto od krowy i powstaje filiżanka tradycyjnej etiopskiej kawy. Dodam, że jakość świeżej kawy sprawia, że z powodzeniem można z niej jeszcze dwukrotnie uzyskać napar.

Przez tradycję w nowoczesność


Przerwa na kawę w oczekiwaniu na autobus

Miałem przyjemność pić kawę w kilkudziesięciu różnych krajach, zaparzaną na wszystkie możliwe sposoby. Pracowałem przez prawie rok w różnych kawiarniach i codziennie piję parę filiżanek kawy. Po tych doświadczeniach aksjomatycznie stwierdzam, że kawa etiopska w Etiopii jest najlepsza na świecie. Zarówno tradycyjna, jak i wszelkie inne rodzaje na bazie mocnego espresso.

Bajecznie apetyczne macchiato to realizacja kunsztu zwinnych rąk baristy. Jestem pod ciągłym wrażeniem.

W Etiopii spotkamy włoskie zabytkowe maszyny do kawy, dawno wycofane z użytku, tutaj przeżywające drugą młodość. I tak na prawdę, to Włosi powinni się uczyć od Etiopczyków jak parzyć kawę.

A przy kawie, często ucina się najlepsze pogawędki. Szczególnie, gdy za oknem szaleje ulewa.

Lemlem to patriotka. Świetna dziewczyna. Razem z siostrą dostały od rodziców pomoc na start, aby otworzyć ten właśnie mały sklepik. Parę metrów dalej kolejny sklep prowadzi ich najlepsza koleżanka. Lubią to co robią, a ich praca daje im poczucie szczęścia. Podczas mojej długiej podróży po Afryce  przebywałem z wieloma różnymi ludźmi. Niekiedy rozmawialiśmy o wymarzonym miejscu do zamieszkania. Padały różne odpowiedzi. Często skrajne. Od absolutnego przywiązania po nieodpartą chęć ucieczki. Wybór pomiędzy Europą a Afryką to jak wybór pomiędzy dobrobytem a wolnością. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Lemlem uwielbia Etiopię i nie chciałaby na stałe mieszkać gdzieś indziej niż w Addis. I tu pada niespodziewana odpowiedź: „Ale na wakacje, najchętniej pojechałabym do Miami!„. Ja natomiast, cieszę się, że odnalazłem ten klimatyczny sklepik Lemlem.

[eazyest_folder folder=”2010/ethiopian-coffee”]