Afryka
Nad kenijskim wybrzeżem Oceanu Indyjskiego
W końcu Ocean Indyjski Dwa tysiące kilometrów łączące Jezioro Wiktorii z Oceanem Indyjskim pokonaliśmy na rowerach kilka dni przed planowanym przybyciem. Wykorzystujemy ten czas jeżdżąc po okolicy Diani Beach, kąpiąc się, nurkując i oglądając wschody słońca nad oceanem. Diani Beach Jednego dnnia odwiedzamy Raptile Center, hodowlę gadów i płazów prowadzoną przez Steve’a. Pokazuje nam niektóre…
Czytaj więcejKenijski busz, rowery i słonie
Życie nie jest łatwe na Taita Hills Robi się coraz goręcej. Oddaliśmy już kolejne 1000 metrów wysokości i pod koniec dnia znajdujemy się zaledwie na 750 metrach n.p.m. Przed nami Tsavo National Park West, znany potocznie jako Park Ludojadów. Zgodnie z sugestią Richarda Trillo, nieocenienie pomocnego podróżnika i autora przewodnika The Rough Guide to Kenya,…
Czytaj więcejKoza w masajskiej wiosce
Kenijska strona Mt. Kilimanjaro Policjanci na przydrożnym posterunku zapewniają, że w tej porze roku wzdłuż drogi C102 prowadzącej w stronę Kilimandżaro nie powinniśmy natrafić na niebezpieczne zwierzęta. Co kilka kilometrów dostrzegamy porozrzucane maleńkie wioski z mieszkańcami trudniącymi się hodowlą bydła. To koniec pory suchej, więc napotykamy wyschnięte koryta rzek, puste jeziora i stawy, na dnie…
Czytaj więcejWielki Rów Afrykański
Dyrektor szkoły i jego „pulpit” Nowo wybudowana droga asfaltowa ciągnie się góra-dół-góra-dół przez kolejne 40 kilometrów od miejscowości Narok. W końcu zjeżdżamy na glinianą nawierzchnię. Na jednym z targowisk zaopatrujemy się w pieczoną kukurydzę, mango i banany. W dół i pod górę, w dół i pod górę…. Spotkanie w szkole podstawowej Po kolejnej godzinie jazdy…
Czytaj więcejRowerem przez ziemię Masajów
Krótka przerwa w wiosce Z każdym dniem uczymy się i poznajemy coraz więcej zachowań afrykańskich zwierząt. Przemierzamy ziemię Masajów i przez znakomitą większość czasu jest to totalne odludzie. Obserwując otoczenie widzę tylko uciekające antylopy, czające się w oddali w guźce, zebry odpoczywające w cieniu drzewa i dumnie spoglądające na nas żyrafy, których sylwetki nie sposób…
Czytaj więcejMasai Mara, zwierzęta bez granic
Afryka, którą zawsze chciałem zobaczyć O godzinie 6:30 pojawia się różowa poświata na horyzoncie. Mieszkańcy ostatnio odwiedzanych wiosek zapewniali nas, że podążając rowerami na południe spotkamy wiele dzikich zwierząt. Słuchamy z niedowierzaniem, ale oni wciąż powtarzają, yes, zebras, giraffes, too many, too many,… Signe się uśmiecha i retorycznie mnie pyta: ciekawe czy żyraf i zebr…
Czytaj więcejKenijskie Plantacje
Samotne drzewo wśród herbaty Wśród trzciny cukrowej Nasza rozklekotana, pełna kurzu droga przecina gigantyczne plantacje trzciny cukrowej. Ruch jest znikomy, ale późniejszym popołudniem pojawiają się traktory obładowane trzciną cukrową. Po ciężkich godzinach pracy w słońcu pracownicy zwożą żniwa do jednej z kilku cukrowni w tej okolicy. Odnajdujemy prywatną, bogato urządzoną i wystawną posesję przy Makutano…
Czytaj więcejKenia zachodnia i plemię Teso
Dom w wiosce Chamasiri Przejście graniczne w Lwakhakha, mimo że nie istnieje na wielu mapach, to jak afrykańskie warunki przebiega bezproblemowo. Opuszczając zamęt przygraniczny szybko okazuje się, że prowincja Western to ziemia przyjaznych i uśmiechniętych ludzi z plemienia Teso. Pedałujemy kolejne kilkanaście kilometrów i dojeżdżamy do wioski Chamasiri, w której poznajemy rodzinę Emoit. To pokaźna…
Czytaj więcejRowerem u źródeł Nilu w Ugandzie
Pedałując w Mabira Forest Reserve Droga wyjazdowa z Kampali okazuje się nie najgorsza, więc pierwsze 65 kilometrów do Mabira Forest Reserve przejeżdżamy bardzo sprawnie. Po drodze przypomina mi się, aby kupić tabletki na malarię. W przypadkowej wiosce aptekarz proponuje mi 20 małych zielonych pastylek (przypominających Skittles) w cenie 2 euro na 3 tygodnie podróży. Jak…
Czytaj więcejRolex na początek dnia w Ugandzie
Pakujemy się o 6:30, przed świtem, który w Ugandzie nastaje dopiero o 7.00. Jeszcze w półmroku słychać głosy dobiegające ze stoisk z ulicznymi przekąskami. W powietrzu unosi się zapach pieczonych chapati, placków z mąki kukurydzianej. Na jednym ze stoisk na drewnianej tabliczce sprzedawca wyrysował kredą „ROLEX 1900 Ush”. Okazuje się, że realna jest możliwość kupna…
Czytaj więcejFiliżanka etiopskiej kawy
Zmysłowy rytuał przyrządzania kawy Zaglądam do małego sklepiku z pamiątkami w Addis Abebie. Lemlem wypala nad glinianym paleniskiem beżowe ziarna kawy. W ciągu zaledwie kilku minut słońce zakrywają ciemne chmury deszczowe i momentalnie intensywna ulewa zmusza do reakcji wszystkich sklepikarzy na targowisku. Pomagam Lemlem i jej siostrze schować towary do wnętrza sklepu. Dziewczyny zapraszają mnie…
Czytaj więcejNieznana Abisynia
Na rzadziej uczęszczanych szlakach łatwo wzbudzić zainteresowanie Wstaję dokładnie o świcie. Logicznie myśląc, to początek dnia. Europejczyk powiedziałby, że jest szósta, a w praktyce to godzina zerowa czasu etiopskiego. Pojęcie czasu, do jakiego się przyzwyczailiśmy bywa niekiedy mylne. Co oznacza termin "wczoraj o czwartej w nocy", gdy powiemy to rano, a co będzie oznaczać wieczorem…
Czytaj więcejEtiopskie smaki
Etiopskie smaki Khat house to miejsce spotkań Etiopczyków Dwie rzeczy, które zaskoczą podróżnika odwiedzającego Etiopię to khat i injera. Przemieszczając się po bezdrożach, to właśnie pobudzające zioło khat, przeżuwane na okrągło przez mieszkańców Abisynii oraz firfir, potrawa z kwaśnego bąbelkowego placka injera staną się stałymi elementami tego niesamowicie różnorodnego kraju. Bez względu na miejsce, porę…
Czytaj więcejSpojrzenie z Etiopii
Delikatna etiopska uroda W centrum Addis Abeby, tuż przy głównej ulicy Bole Road udaje nam się znaleźć przesympatycznego Etiopczyka, właściciela Renault 4, który podwozi nas na dworzec autobusowy. To zabytkowe auto ma niepowtarzalny klimat. Sprzęgło w postaci ręcznej wajchy, pozioma skrzynia zmiany biegów, na tablicy rozdzielczej znajduje się tylko prędkościomierz, a z dodatkowych akcesoriów jest…
Czytaj więcejZambia staje się lepszym miejscem
Zambijska uroda Bezpośrednio po przekroczeniu granicy i postawieniu stopy na zambijskiej ziemi odczuwam prawdziwą ulgę działającą na wszystkie zmysły. Czuję jak spływają ze mnie setki litrów potu po intensywnych tygodniach spędzonych w Kongo. W końcu możliwe jest bezproblemowe i wzajemne porozumiewanie się z tubylcami. Siedząc przy barze wyczuwam intensywną woń grillowanego mięsa. Kupujemy u rzeźnika…
Czytaj więcejRowerem przez Kongo
Dzieci spoglądające przez okno w barze Przed nami czerwona szutrowa droga i kilkaset kilometrów pedałowania w głąb Demokratycznej Republiki Kongo. Na najbliższe dni zapowiada się brak jakiegokolwiek kontaktu ze światem, zero telefonii komórkowej, zero prądu, zero bieżącej wody i co najwyżej kilka słabo zaopatrzonych tubylczych stoisk z żywnością. Stawiamy czoła nieznanemu terenowi, dzikiej naturze i…
Czytaj więcejŚladami Kazimierza Nowaka
W latach 1931-1936 polski podróżnik Kazimierz Nowak jako pierwsza osoba na świecie przemierzył całą Afrykę o sile własnych mięśni. Wyczyn ten niestety nigdy nie został należycie doceniony. Grupa entuzjastów zainspirowana postacią podróżnika postanowiła w latach 2009-2011 możliwie wiernie odzwierciedlić jego trasę, replikując nie tylko odwiedzane miejsca, ale także sposób podróży – pieszo, rowerem, konno, łodzią…
Czytaj więcejLotoko, czyli kongijski bimber
Przemierzamy ciemne ulice w poszukiwaniu lotoko Przypadkowo poznana Kongijka prowadzi nas przez ciemne czeluście Kalemie. Pytam, czy zna miejsce, w którym moglibyśmy kupić lotoko. W półmroku widząc tylko cienie rzucane przez ciepłe światło lampy ulicznej dochodzimy do ukrytej meliny. To niewidzialny z poziomu ulicy bar dla localesów wypełniony przeróżnymi personami. Gospodarz polewa szklankę do degustacji…
Czytaj więcejKongo w szwach
Transport beczek na prowincji w Kongo Kongijskie złoża surowców naturalnych szacuje się na ponad 20 bilionów dolarów. Jest to przybliżona równowartość całego amerykańskiego rynku nieruchomości lub dziesięciu kryzysów finansowych przed kilku lat. Kwotę tą można wykorzystać na kupienie każdemu człowiekowi na naszej planecie po tysiącu kilogramów ryżu, mąki i bananów. A w bardziej rozsądny sposób…
Czytaj więcejKongo wzdłuż jeziora Tanganika
Przeładowany statek Okako na jeziorze Tanganika Nasza droga prowadzi przez podmokłe tereny porośnięte wysoką trawą, wymarzone siedliska much tse-tse. Nasze rowery mkną przez wyrwy i błotniste kałuże. Dojeżdżamy do pierwszej przygranicznej miejscowości Demokratycznej Republiki Konga. Trójka dzieciaków prowadzi nas na skład starych ciężarówek z epoki kolonialnej w zamian za trzy mączne pączki. To stosunkowo bezpieczne…
Czytaj więcejTargowisko w Bujumburze
Stoisko mięsne na targowisku w stolicy Burundi Grupa rzeźników tnie maczetami kościste kawałki wołowiny. Nie słyszę wrzawy niezrozumiałego dla mnie języka kirundi, dociera do mnie tylko trzask kruszących się kości i rejwach nadpobudliwych much. Tworzy się lekko napięta atmosfera, nikt nie życzy sobie, aby krzątał się tu biały człowiek z aparatem w ręku. Najzwyklejszy uścisk…
Czytaj więcejBurundi zwane sercem Afryki
Kobieta z plemienia Hutu Malownicza rzeka płynie wzdłuż doliny wytyczając naturalną granicę z Rwandą. Od wybuchu wojny domowej i cały czas po jej zakończeniu Burundi ma opinie kraju bardzo niebezpiecznego. Jeszcze rok temu stolica Bużumbura stanowiła jedyny obszar kontrolowany przez państwo, resztą kraju rządzili rebelianci i ugrupowania paramilitarne. Dziś rebelianci zostali rozbrojeni i wcieleni do…
Czytaj więcejSzkoła w Rwandzie
Wizyta w rwandyjskiej szkole Odwiedzamy szkołę podstawową. W jednej z klas właśnie odbywają się zajęcia. Postanawiamy zrobić tutaj małą przerwę. Za zgodą dyrektorki dzieci przerywają lekcję, aby się z nami spotkać. Cały tłum uczniów ustawia się przed budynkiem. Na dobry początek opowiadam o Kazimierzu Nowaku, naszym wielkim podróżniku, który w latach 30’stych przemierzył samotnie całą…
Czytaj więcejNa salonach w Kigali
Kigali, położona na wzgórzu stolica Rwandy Podczas całej podróży przez Rwandę trzymam się zdania, że kraj ten da się przejechać na rowerze bez pedałów. Nic tylko ciągłe zjazdy i podjazdy, pod które często wygodniej jest pchać rower. Przede mną kolejna chwila szybkiego zjazdu, a tuż potem karkołomny podjazd do centrum stolicy. Tym razem nie daję…
Czytaj więcejTysiąc wzgórz na rowerze
Mzungu w rwandyjskiej wiosce Zmęczeni długą podróżą poszukujemy butelki zimnego piwa. W tajemniczych zaułkach Kigali odnajdujemy jedynie ciepłe i cierpkie wino bananowe. Przed nami jeszcze pięć godzin jazdy autobusem do Gisenyi, miasta na zachodnim kresie Rwandy. Robi się ciemno, odczuwam tylko nieustanne strome zjazdy i podjazdy. Od jutra na najbliższe tygodnie naszym jedynym środkiem transportu…
Czytaj więcej